Archiwum Polityki

Co daje szczęście

W artykule „Najlepiej być Duńczykiem” [POLITYKA 29] pojawiają się dwie ważne tezy wymagające krytycznego komentarza: 1. „Pocieszające stwierdzenia, że pieniądze szczęścia nie dają, nie odpowiadają realiom, co nie po raz pierwszy dokumentuje przewagę socjologii nad potoczną mądrością” i 2. „(...) szczęście jest funkcją rozwoju ekonomicznego społeczeństwa jako całości”. Co do pierwszego, to dowody empiryczne świadczą, że potoczna mądrość ma jednak przewagę nad dwojgiem socjologów, autorów artykułu. Dwie ekonomistki amerykańskie Carol Graham i Maria Fitzpatrick oraz, niezależnie, niżej podpisany na danych z dużych badań panelowych dowiedli, że w większym stopniu szczęście daje pieniądze, niż pieniądze – szczęście (J. Czapiński (red.), „Psychologia pozytywna”, PWN 2004, rozdz. Czy szczęście popłaca?). Szczęśliwi mają większe szanse na awans finansowy niż nieszczęśliwi. Pieniądze, owszem, dają szczęście, ale tylko tym, którzy ich nie mają lub mają za mało. Po przekroczeniu pewnego poziomu dochodów dalsze bogacenie się nie czyni ludzi ani o jotę szczęśliwszymi. Spośród 49 najbogatszych Amerykanów co trzeci czuje się mniej szczęśliwy od przeciętnego, co najmniej stukrotnie odeń uboższego, rodaka, a cała grupa krezusów okazuje się niewiele szczęśliwsza od średniej amerykańskiej (badania Eda Dienera i współpracowników). W USA i w Japonii poczucie szczęścia nie zmieniło się w ostatnim półwieczu mimo trzykrotnego wzrostu PKB na mieszkańca. Podobnie w Europie. Duńczycy byli szczęśliwi już wówczas, gdy ich dochód dorównywał naszemu obecnemu. I tu przechodzę do porównań międzynarodowych, czyli drugiej kontrowersyjnej tezy. Szczęście społeczeństw wydaje się (ale niekoniecznie – wbrew twierdzeniu autorów – jest) funkcją rozwoju ekonomicznego tylko do pewnego poziomu zamożności.

Polityka 30.2005 (2514) z dnia 30.07.2005; Listy; s. 84
Reklama