Archiwum Polityki

Mazowsze się poleca

Z oferty: „Szanowni Państwo! Dzięki współpracy z nami zyskacie możliwość reklamy i promocji własnej firmy w zestawieniu z renomowaną marką naszego zespołu! Szanowni Państwo, zamówcie Mazowsze! ” Tak się dziś mniej więcej zaczyna opowieść o Państwowym Zespole Pieśni i Tańca. Ta z oficjalnej strony internetowej. Nad językiem, koncepcją i ogólną wymową czuwa nowy dział marketingu: chórzysta i tancerz. Obaj po dwudziestce, ambitni i do przodu.

Chórzysta to Michał Haber: dwa fakultety, dwa języki, trzy miejsca pracy w curriculum vitae. Tancerz to Adrian Imach: studia podyplomowe, w pięć lat chce zostać polskim guru od pedagogiki baletu. Świadomie, mówi, inwestuje w swoją pozycję w środowisku artystów i właśnie został wicedyrektorem jednego z festiwali ludowych. A poza tym całą podstawówkę przemieszkał w Berlinie: za świetny berliński gust bardzo go docenił nowy dyrektor zespołu.

Podobno było tak, że każdy z osobna przekonał tego nowego dyrektora, że ma pomysły i zapał, że się zna na marketingu. I dlatego dotychczasowa pani od tych spraw dostała podziękowanie.

Chórzysta zaczął od mediaplanu. Po pierwsze, wywołać w Polsce tak zwany lekki snobizm na Mazowsze. Zwiększyć sprzedaż koncertów poprzez wypełnienie niszy produktów ekskluzywnych, zamawianych na szczególne okazje przez firmy i osoby prywatne (w ramach zachęty duet nadmienia, że Mazowsze jest tańsze, niż się będzie wydawało gościom na bankiecie: za 90 osób, pełen skład, za te dziewczyny-perły w równiutko od ziemi linijką odmierzonych sukienkach, tylko 30 tys. zł, w tym podatek; plus przejazd i noclegi).

Po dwóch latach eksperymentu z nowym działem marketingu dyrektor zespołu Włodzimierz Sandecki mówi o sukcesie. Sprzedaż Mazowsza wzrosła o dobre kilkanaście procent. Występ zespołu zakupił na przykład Longin Pastusiak do uczczenia pewnego spotkania w Kazachstanie, prezydent Kwaśniewski, a także duży browar i wiele innych firm z pierwszych stron finansowych gazet. I tak do czterech milionów złotych budżetowej dotacji zespół dorobił własny, piąty. Co się przełożyło na inwestycje w garderobę (strój dla jednej tancerki ok. 2 tys. zł, buty ok. 700 zł), podwyżki dla artystów (w ciągu trzech lat były cztery). Oraz wysyp nagród dla dyrekcji zespołu: statuetka od Klubu Exportera, złoty medal od Akademii Sukcesu, statuetka Firma z Jakością i tak dalej.

Polityka 31.2005 (2515) z dnia 06.08.2005; Na własne oczy; s. 92
Reklama