Archiwum Polityki

Prezydent panem ustaw

Oficjalnie kadencja obecnego parlamentu będzie trwać do dnia poprzedzającego zebranie się Sejmu następnej kadencji. Teoretycznie czasu zostało sporo, ale posłowie już nie mają praktycznie nic do roboty.

Posłowie nadal pojawiają się w Sejmie, choć raczej po to, by udzielić wywiadu lub wziąć udział w konferencji prasowej. Do końca kadencji, a także przez trzy miesiące po jej zakończeniu, będą otrzymywać diety i uposażenia poselskie (miesięcznie 11,9 tys. zł).

W tej sytuacji władza ustawodawcza przesunęła się w stronę prezydenta. Na podpis Aleksandra Kwaśniewskiego czekają jeszcze 63 ustawy. Już teraz różne grupy przekonują prezydenta do swoich racji, tak jak na przykład korporacje prawnicze i absolwenci prawa w sprawie ustawy o dostępie do zawodów prawniczych. Najwcześniejszy termin na podpisanie kilku ustaw upływa 9 sierpnia, najpóźniejszy – 23 sierpnia. Prezydent staje się w istocie panem i władcą ustaw. Jeśli zawetuje którąś z nich, to trafi ona do kosza, bo Sejm nie zdąży rozpatrzyć już jego weta. – W takich przypadkach weto zawieszające przekształca się w absolutne. To oznacza śmierć ustawy – podkreśla konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek.

Na biurku prezydenta jest wiele budzących kontrowersje ustaw, m.in.: o rodzinnych ogrodach działkowych, Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, emeryturach górniczych, działalności lobbingowej, państwowej kompensacie dla ofiar niektórych przestępstw umyślnych, o ustanowieniu 31 sierpnia Dniem Wolności i Solidarności, a 16 października Dniem Papieża Jana Pawła II, a także o przeprowadzeniu konkursów na kierowników centralnych urzędów administracji rządowej, prezesów agencji i funduszy celowych, o szkolnictwie wyższym (wprowadzająca konieczność lustracji dla rektorów, prorektorów, dziekanów i prodziekanów) oraz o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Polityka 32.2005 (2516) z dnia 13.08.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama