Nie ma narodu, który by nie reagował na sygnał „biją naszych”. Nie ma też państwa, które siedzi z założonymi rękami, kiedy za granicą szykanowani są jego funkcjonariusze. I nie ma odpowiedzialnych polityków ani komentatorów, którzy w takiej sytuacji chcieliby zaostrzania konfliktu rujnującego dwustronne stosunki międzypaństwowe. A taka niestety groźba zawisła w tych dniach nad stosunkami polsko-rosyjskimi.
Trudno uwierzyć, by trzy pod rząd pobicia pracowników Ambasady RP w Moskwie, a potem polskiego dziennikarza, mogły być dziełem przypadkowych chuliganów.
Polityka
33.2005
(2517) z dnia 20.08.2005;
Raport;
s. 4