Archiwum Polityki

Opłata tu, opłata tam

Dlaczego na podaniu trzeba nakleić znaczek akurat za 5 zł, a pozwolenie na broń kosztuje 212 zł? Na każdym kroku pobiera się od nas jakieś opłaty, w wysokości nie wiadomo czym uzasadnionej.

Andrzej Mazurek, 40-letni żeglarz, należy do tych, którzy wbrew rozsądkowi nadal pływają po Bałtyku pod polską banderą. Inni z powodu biurokratycznej obstrukcji i rosnących kosztów już dawno zarejestrowali jachty w Szwecji lub w krajach Adriatyku.

Nie chce się wierzyć, ale w Polsce morski jacht jest traktowany tak samo jak kontenerowiec. – Wożę ze sobą stos świadectw, klasyfikacji, certyfikatów, za które co roku muszę słono płacić. Podobnie jest ze specjalistycznym sprzętem, którego nie muszą mieć jachty rejestrowane w Szwecji. Tam ich wyposażenie pozostawiono rozsądkowi, umiejętnościom i zasobności żeglarza – mówi Mazurek, który od lat wraz z kolegami walczy o liberalizację restrykcyjnych przepisów.

Dziś na pokładzie musi trzymać ratunkową tratwę, taką samą, jaka jest na wyposażeniu pasażerskich promów. Co pięć lat jacht jest atestowany. Koszt – 6 tys. zł, za kurs zakończony egzaminem na kapitana trzeba zapłacić 3 tys. zł. – Taki sam egzamin w Chorwacji kosztuje 100 euro. Cena obejmuje uprawnienia operatora stacji UKF. W Polsce, żeby zdobyć radiową licencję, trzeba przejść kilkudniowe szkolenie i zapłacić ok. 300 zł – mówi Mazurek, który nie chce się jednak poddać biurokratom i opuścić polskiej bandery.

Nieżyciowe przepisy gnębią też żeglarzy śródlądowych. Właśnie wszedł w życie kolejny, który nakazuje rejestrować wszystkie jachty dłuższe niż 5 m. Kosztuje to niby tylko 60 zł, ale jak policzyć te tysiące łódek, to wychodzi całkiem niezła suma.

ULC, czyli urząd przeciwlotniczy

Żeglarze mogą się oczywiście pocieszać, że nie tylko im biurokraci zaleźli za skórę. W podobnej sytuacji są amatorzy sportów lotniczych, którzy Urząd Lotnictwa Cywilnego nazwali urzędem przeciwlotniczym. Arkadiusz Chruściel, właściciel awionetki, menedżer z Gliwic, żeby ją zarejestrować, jeździł do Warszawy dziesięć razy.

Polityka 33.2005 (2517) z dnia 20.08.2005; Gospodarka; s. 38
Reklama