Zapowiedź wprowadzenia daniny wywołała burzę i sprowokowała akcję „Media bez wyboru”. Wspierające ją media uznają podatek jako zamach na swoją niezależność. Te prorządowe przekonują, że to próba uniknięcia płacenia podatków przez zagraniczne koncerny.
Nie dajmy sobie wmówić, że wprowadzenie podatku od reklam to dostosowywanie prawa do wymogów UE. To dopychanie knebla, który ma zdusić media patrzącym władzy na ręce.
Nie tylko „estoński” CIT, opłata cukrowa i od „małpek” – w 2021 r. wzrosną m.in. stawki podatku od nieruchomości i psa, akcyza na samochody używane czy opłaty za wywóz śmieci. Czeka nas kumulacja zmian podatkowych.
Świadome szerzenie głupoty jest perfidnym zabiegiem. Podłością, która przynosi profity.
Ulga za automatyzację i niby-estoński CIT mają pomóc firmom. Jednocześnie rząd przykręca śrubę spółkom komandytowym i jawnym i rozszerza tzw. podatek od deszczówki.
Już po zamknięciu giełdy w poniedziałek wieczorem z pomocą ruszył Narodowy Bank Polski. Zapowiedział działania na niespotykaną dotąd w kraju skalę.
Nowy pełnomocnik ministra finansów będzie pracował m.in. nad zachętami podatkowymi dla emitentów i inwestorów.
Rozmowa z dr Małgorzatą Starczewską-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW o tym, dlaczego u nas ceny szybko rosną, podczas gdy w krajach strefy euro niemal stoją w miejscu.
Spadek wpływów z VAT oznacza, że skończyły się możliwości łatwego uszczelniania systemu podatkowego, a obietnica budżetu bez deficytu w 2020 r. staje się jeszcze mniej realna. Urzędnicy cieszą się więc z rosnącej inflacji.
Mięsa jemy za dużo, jego przemysłowa hodowla degraduje środowisko, a branża nie ponosi kosztów destrukcyjnej działalności. Trzeba to zmienić – ale w żadnym razie nie kolejnym wysokim podatkiem.