Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Podatek od zrzutek metodą na wrzutkę. Zagrywka w stylu partii Kaczyńskiego

. . PantherMedia
Wrzutkolegislacja, a także legislacyjna galopada i brak spójnej legislacyjnej myśli to cechy prawodawstwa państwa PiS, które doczekały się już wielu naukowych opracowań. Najnowszym przykładem jest wrzutka w sprawie zrzutek. Tym razem partia Kaczyńskiego zorientowała się, że także jej elektorat może się poczuć zrobiony w trąbę.

Wrzutki to jedna z technik legislacyjnych rządu PiS. Ostatnia z nich to ta o opodatkowaniu zrzutek wsadzona do ustawy o zmianie ustaw w celu likwidowania zbędnych barier administracyjnych i prawnych (nazwana „ustawą deregulacyjną”). Zmienia wiele aktów prawnych, w tym przepisy podatkowe – m.in. podnosi próg przychodowy dla tzw. działalności nieewidencjonowanej, a także wprowadza podatek od zbiórek publicznych, jeśli przekroczą limit 54 tys. 180 zł.

Opodatkowanie wszelkich, a więc i charytatywnych zbiórek wywołało oburzenie, bo w ten sposób pieniądze zbierają także – przykładowo – rodzice chorych dzieci na leczenie i rehabilitację, których nie finansuje im państwo (mimo że płacą na ten cel podatki). Więc nie dość, że państwo nie wywiązuje się ze swej roli dostarczyciela bezpłatnych usług, na które zbiera od podatników pieniądze, to jeszcze chce zarobić na ofiarności społeczeństwa. Wygląda to na kpinę władzy z ludzi, tym bardziej że co raz się dowiadujemy, na jaką skalę, jak powszechnie i pomysłowo ludzie władzy „prywatyzują” nie tysiące, a miliony złotych publicznych pieniędzy.

Wrzutka o zrzutkach wywołała oburzenie, a władza najwyraźniej poczuła, że także jej elektorat może się poczuć zrobiony w trąbę. I – jak poinformowała „Rzeczpospolita” – napisze szybko kolejną ustawę likwidującą podatek od zrzutek. Powstanie chaos legislacyjny, ale stabilność prawa to nie jest wartość dla władzy PiS.

Czytaj także: Dlaczego afery, skandale i przekręty nie szkodzą PiS. Jest kilka hipotez w tej sprawie

Jak wyprowadzić obywateli w pole

Wrzutkolegislacja razem z legislacyjną galopadą i brakiem spójnej legislacyjnej myśli (której miejsce zajęła legislacyjna polityka partyjna polegająca na handlu ustawami i przepisami) to cechy prawodawstwa państwa PiS, które doczekały się już wielu naukowych opracowań. Na razie to opisy techniczne, ale przyjdzie też czas na badania nad wymiernymi, materialnymi i społecznymi skutkami takich praktyk. I nad tym, jak się mają do art. 2 Konstytucji: zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Bo np. wrzutki ewidentnie służą wyprowadzeniu obywateli w pole, tak by nie zorientowali się w zamiarach władzy.

Tylko w tym roku mieliśmy np. wrzutkę do nowelizacji ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. PiS – łamiąc konstytucyjną zasadę trzech czytań w Sejmie – przed trzecim dodał do tej ustawy prawo zakupu ze środków skarbu państwa sprzętu rehabilitacyjnego, który potem będzie można wypożyczać osobom z orzeczoną niepełnosprawnością. Przy okazji złamano też art. 7 Konstytucji (władza publiczna działa na podstawie i w granicach prawa), bo wrzutka „legalizowała” już dokonany – bez podstawy prawnej – zakup bez przetargu sprzętu za 200 mln zł przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych. „Wsteczna legalizacja” to – notabene – inna technika legislacyjna, która ma uchronić ludzi władzy przed odpowiedzialnością. Tak było np. z pushbackowym rozporządzeniem do ustawy o ochronie granicy wydanej przez szefa MSWiA przy okazji kryzysu uchodźczego w Usnarzu Górnym w 2020 r. A potem przy ustawie o wywózkach, gdy te dokonywane były przez Straż Graniczną masowo (do tej pory oficjalnie jest ponad 40 ofiar śmiertelnych tej praktyki).

Kilkakrotnie, przede wszystkim w tzw. tarczach antycovidowych, robiono wrzutki mające zagwarantować władzy bezkarność za łamanie prawa w związku z pandemią. Kilkakrotnie w ramach wrzutek do kolejnych „tarcz” zaostrzano kodeks karny. Np. w „tarczy 4.0” dotyczyło to m.in. kar za aborcję. Z kolei w zeszłorocznej ustawie o dodatku węglowym wykryto zmiany m.in. w prawie bankowym i o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, które – zdaniem prawników – ułatwiłyby przejmowanie przez państwo banków.

Także w zeszłym roku do ustawy o ochronie dziedzictwa narodowego związanego z nazwami obiektów przestrzeni publicznej oraz pomnikami PiS wrzucił poprawkę ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. Dzięki niej premier może zlecać organizacjom pozarządowym wykonywanie zadań publicznych bez konkursu, czyli po uważaniu. Doskonała okazja do korumpowania np. narodowców. I „legalizacja” istniejącej praktyki.

To tylko niektóre wrzutki, które zostały zauważone i opisane. Przyłapana na wrzutce władza rzadko się cofa. Tym razem obiecała wycofanie się z obawy przed „stratami wizerunkowymi”, czyli zarzutami, że okrada chore dzieci.

Czytaj także: Joński i Szczerba dla „Polityki”: Wszelkie hamulce puściły. PiS kradnie już ze zdwojoną siłą

Które zrzutki chronić przed fiskusem

Ale oprócz fatalnego wydźwięku, jaki niesie opodatkowanie datków dobroczynnych, ze zrzutkami jest pewien problem podatkowy. Ludzie zbierają metodą crowdfundingu, głównie przez internet, na różne cele. Np. na wyprawę naukową, projekty społeczne, nagranie płyty, napisanie książki. Grupa nacjonalistów z Pomorskiej Obrony Terytorialnej w 20 dni zebrała w internecie na zakup karabinu maszynowego.

Są i tacy, którzy zbierają sobie na drugą pensję czy na mieszkanie. W 2019 r. OKO.press opisał, jak Stanisław Michalkiewicz, publicysta wielu „narodowych” mediów, w tym Radia Maryja, głoszący m.in. teorię, że Żydzi rządzą światem, z dużym sukcesem od kilku lat zbiera „na siebie”. I ludzie wpłacają. Z symbolicznych nieraz wpłat w samym 2018 r. – jak podliczyło OKO.press na podstawie rozliczeń, które Michalkiewicz zamieszcza w internecie – zebrał 117 tys. 612 zł. Zbierał też z sukcesem na wykup wynajmowanego mieszkania czy na wykup mieszkania na warszawskim Powiślu, które wtedy kosztowało ok. 1 mln zł. Do tego ma emeryturę i wynagrodzenia za publikację. Od nich płaci podatek, od zrzutek – nie.

Można się zastanowić, czy jakieś opodatkowanie tego typu dochodów nie byłoby jednak sprawiedliwe. Nie mówiąc już o możliwości unikania podatku od darowizny dzięki przekazywaniu jej za pośrednictwem zrzutki. Napisanie przepisu, który odsiewałby autentyczną pomoc czy inne cele socjalne, na które powinno łożyć – a nie łoży – państwo, od spełniania marzeń czy – jak wyżej – czynienia sobie ze zrzutki źródła bieżących dochodów, wymaga jednak poważnego namysłu i publicznej debaty.

Ale tego się nie da zrobić metodą wrzutki.

Czytaj także: Oto jak PiS rujnował państwo: 10 największych afer

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną