Wrzutki to jedna z technik legislacyjnych rządu PiS. Ostatnia z nich to ta o opodatkowaniu zrzutek wsadzona do ustawy o zmianie ustaw w celu likwidowania zbędnych barier administracyjnych i prawnych (nazwana „ustawą deregulacyjną”). Zmienia wiele aktów prawnych, w tym przepisy podatkowe – m.in. podnosi próg przychodowy dla tzw. działalności nieewidencjonowanej, a także wprowadza podatek od zbiórek publicznych, jeśli przekroczą limit 54 tys. 180 zł.
Opodatkowanie wszelkich, a więc i charytatywnych zbiórek wywołało oburzenie, bo w ten sposób pieniądze zbierają także – przykładowo – rodzice chorych dzieci na leczenie i rehabilitację, których nie finansuje im państwo (mimo że płacą na ten cel podatki). Więc nie dość, że państwo nie wywiązuje się ze swej roli dostarczyciela bezpłatnych usług, na które zbiera od podatników pieniądze, to jeszcze chce zarobić na ofiarności społeczeństwa. Wygląda to na kpinę władzy z ludzi, tym bardziej że co raz się dowiadujemy, na jaką skalę, jak powszechnie i pomysłowo ludzie władzy „prywatyzują” nie tysiące, a miliony złotych publicznych pieniędzy.
Wrzutka o zrzutkach wywołała oburzenie, a władza najwyraźniej poczuła, że także jej elektorat może się poczuć zrobiony w trąbę. I – jak poinformowała „Rzeczpospolita” – napisze szybko kolejną ustawę likwidującą podatek od zrzutek. Powstanie chaos legislacyjny, ale stabilność prawa to nie jest wartość dla władzy PiS.
Czytaj także: Dlaczego afery, skandale i przekręty nie szkodzą PiS. Jest kilka hipotez w tej sprawie
Jak wyprowadzić obywateli w pole
Wrzutkolegislacja razem z legislacyjną galopadą i brakiem spójnej legislacyjnej myśli (której miejsce zajęła legislacyjna polityka partyjna polegająca na handlu ustawami i przepisami) to cechy prawodawstwa państwa PiS, które doczekały się już wielu naukowych opracowań.