Archiwum Polityki

Fikcja wyborczych podpisów

Podejrzenie fałszowania podpisów osób popierających listę wyborczą wcale nie przeszkadza w wystawieniu kandydatów do Sejmu. Zgodnie z ordynacją lista, pod którą znalazły się budzące wątpliwość czy nawet ewidentnie podrobione podpisy, może zostać zarejestrowana. Wystarczy, żeby 5 tys. podpisów (w przypadku wyborów do Sejmu) było prawidłowych. Gdy komisja przypuszcza, że zostało popełnione przestępstwo, powinna co prawda zwrócić się do prokuratury. Nie eliminuje to jednak z udziału w wyborach kandydatów z kwestionowanym poparciem. Tak właśnie stało się w Wielkopolsce, gdzie w przypadku Polskiej Partii Narodowej, Samoobrony oraz Platformy Janusza Korwin-Mikkego pracownicy OKW natknęli się np. na powtarzanie tych samych nazwisk lub na wpisywanie osób nie potwierdzających poparcia.

Nawet gdy nie budzących wątpliwości podpisów jest mniej niż 5 tys., udział w wyborach jest możliwy. Potwierdzają to wydarzenia w Częstochowie. Tamtejsza okręgowa komisja wyborcza odmówiła rejestracji listy Polskiej Partii Narodowej. Okazało się, że wśród udzielających poparcia ugrupowaniu Leszka Bubla są osoby nieżyjące. Szef komisji zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Członkowie PPN jednak wkrótce po pierwszej odmowie zgłosili się do OKW z zaświadczeniem Państwowej Komisji Wyborczej o rejestracji list w ponad połowie okręgów. Umożliwia ono rejestrację list w reszcie kraju bez zbierania podpisów. W dodatku, jeśli nawet prokuratura rozpocznie postępowanie, szybko będzie musiała je umorzyć. Nie wiadomo bowiem, kto miałby ponieść odpowiedzialność za sfałszowanie listy. Jak tłumaczyli w PPN, podpisy spływały pocztą – na formularzach drukowanych w prasie.

Polityka 34.2005 (2518) z dnia 27.08.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama