Archiwum Polityki

Tania pani Tina

Wojna na gadżety, która przez ostatnie lata trwała na rynku pism kobiecych, traci impet. Nawet najbardziej pomysłowe dodatki do magazynów przestały przekładać się na wysoki wzrost sprzedaży. Teraz kolorowe tygodniki zaczęły walczyć na ceny. Wydawnictwo Axel Springer obniżyło ostatnio cenę „Pani domu” do 50 gr. W odpowiedzi Bauer wykonał ten sam manewr w stosunku do „Tiny”. Według ekspertów 50 gr za egzemplarz zupełnie się nie opłaca. Co więcej, aby obniżka dotarła do świadomości potencjalnego nabywcy, trzeba go o tym powiadomić – konieczna jest więc kampania promocyjna. W przypadku „Tiny” jej koszt wynosi 2 mln zł. – To nie wojna, tylko przekomarzanie się – stwierdza dyrektor Maciej Brzozowski z Bauera. – Nie wiemy, czy utrzymamy taką cenę długofalowo, czy potraktujemy obniżkę promocyjnie. Możemy pozwolić sobie na podejmowanie decyzji o cenie niemal do ostatniej chwili przed wydaniem numeru, bo mamy własną drukarnię.

Jak dotąd, wydawcy pozostałych pism w segmencie kolorowych tygodników „Naj” (G+J) i „Przyjaciółki” (Edipresse) deklarują, że nie obniżą cen. – Ceny ustalone na tak absurdalnym poziomie jak w przypadku „Tiny” czy „Pani domu” spełnią przez pewien czas swoje zadanie – ocenia Izabela Bochenek, dyrektor wydawniczy Edipresse – zwiększając liczbę czytelników, ale nie musi to oznaczać przyciągnięcia większej liczby reklam. Według Bochenek, nabywcy pisma w cenie bułki to w dużym procencie przypadkowi czytelnicy, którzy dla reklamodawców są grupą nieatrakcyjną, bo o trudnych do zbadania preferencjach. Zbyt niska cena nie buduje też marki pisma, a co gorsza, ściąga je w dół, czyniąc z niego w oczach czytelników produkt mało wartościowy.

Polityka 36.2005 (2520) z dnia 10.09.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama