Archiwum Polityki

Wietnam był gorszy niż Irak

Rozmowa z Danielem Friedem, zastępcą sekretarza stanu, byłym ambasadorem USA w Polsce

Daniel Passent: – Angielski publicysta Timothy Garton Ash zwiastuje zmierzch potęgi USA. Wojna w Iraku i wzrost potęgi Chin oraz Indii miałyby być dla Stanów Zjednoczonych tym, czym wojna burska, rozwój Niemiec i USA były dla Zjednoczonego Królestwa sto lat temu.

Daniel Fried: – To brzmi znajomo, znam tę myśl, ale muszę podważyć tę analogię. Mój przyjaciel Timothy Garton Ash jest wspaniałym autorem, był najlepszym na Zachodzie dziennikarzem piszącym o zjawisku Solidarności. Rozumiem, o co mu teraz chodzi, ale już wojna wietnamska była podobnie oceniana przez poprzednie pokolenie. Zginęło w niej 58 tys. Amerykanów, wojna ciągnęła się przez 8 lat bez pomyślnego zakończenia. Pod względem strat interwencja w Iraku nie da się nawet z tym porównać. W latach 60. ukazało się wiele artykułów przywołujących upadek Imperium Rzymskiego. W latach 50. i 60. mówiło się, że przegoni nas Związek Sowiecki. W latach 80. pojawiło się wiele publikacji na temat zmierzchu Stanów Zjednoczonych; miała nas przegonić Japonia. To nie znaczy, że w rozumowaniu Timothy’ego Gartona Asha nie ma ziarna prawdy, ale wydarzenia trzeba jednak oceniać z perspektywy historycznej.

W czasach Wietnamu zagrożenie Zachodu było bardziej realne – istniał obóz komunistyczny, imperializm sowiecki był faktem, a Chiny popierały Ho Chi Minha. Tymczasem uzasadnienie podboju Iraku okazało się dęte.

Można by o tym długo mówić. W każdym razie dwa lata temu panowała zgoda, że Saddam jest dyktatorem i należy go usunąć, a obecnie zgadzamy się wszyscy, że potrzebne jest rozwiązanie polityczne takie, które pozwoli Irakijczykom utworzyć zdolne do przetrwania instytucje państwowe i demokratyczne. Czy to się koalicji uda, pozostaje kwestią otwartą. Nie należy jednak oceniać epoki z powodu takiej czy innej tendencji bieżącej.

Polityka 36.2005 (2520) z dnia 10.09.2005; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 17
Reklama