Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Gadające skrzynki

80 lat temu było małym pudełeczkiem z kryształkiem lub dwiema lampami i parą słuchawek. Z czasem rosło, stając się niemal meblem, który z tubowym głośnikiem królował w salonie.

Na dachach starych domów, m.in. warszawskiej Woli, można jeszcze dostrzec dziwne metalowe konstrukcje. Między nimi, jak sznury do bielizny, rozwieszano 50-metrowe anteny. Takich wymagały Detefony, pierwsze radia detektorowe. Czarne, bakelitowe pudełko, dwie cewki cylindryczne i zamknięty w szklanej rurce kryształek, na którym za pomocą stalowej igły szukało się czułego punktu. Detefony nie miały żadnego źródła zasilania. Wadą był słaby zasięg i brak wzmacniacza – stąd długie anteny. O te anteny, które były po prostu zwykłą miedzianą skrętką, wybuchały gwałtowne sąsiedzkie spory. Na dachach brakowało miejsca, druty krzyżowały się ze sobą.

Piotr Paszkowski, tłumacz z angielskiego i kolekcjoner starych radioodbiorników, zapala się opowiadając o tych sąsiedzkich kłótniach sprzed ponad półwiecza. Ten ludzki aspekt historii najbardziej fascynuje go w zbieractwie. Kolekcjonuje radia i anegdoty. Postanowił je zbierać w latach 70. w Anglii. Do Polski wrócił z mocnym postanowieniem kupna kilku ładnych odbiorników z lat 30. Ale stare radia u schyłku PRL były nie do zdobycia. Na pchlich targach zaczęły się pojawiać dopiero pod koniec lat 80. Handlarze sami nie wiedzieli, ile są warte. Za równowartość dwóch paczek papierosów można było kupić ciekawy egzemplarz. – Wtedy zebrałem gros swojej kolekcji, dziś nie kupiłbym nawet 1/10 – mówi Paszkowski. Znajomy nazwał go kiedyś radiestetą, czyli estetą radiowym, bo Paszkowski nie ukrywa, że stare odbiorniki fascynują go przede wszystkim pod względem urody.

Hasło: „Cały kraj w zasięgu detektora” rzucono w Anglii w 1923 r. Sześć lat później Polskie Radio SA postanowiło podjąć wyzwanie. Projekt taniego odbiornika opracował inżynier Wilhelm Rotkiewicz, późniejszy twórca słynnego Pioniera z Dzierżoniowa.

Polityka 37.2005 (2521) z dnia 17.09.2005; Nauka; s. 74
Reklama