Archiwum Polityki

Ciała na wystawie

Z obrazów dawnych mistrzów często zerkają na nas dumne, smutne lub zawadiackie podobizny ich autorów. Współcześni artyści z rzadka już starają się czarować publiczność własnymi konterfektami. Ale wcale nie zrezygnowali z wykorzystywania swych wizerunków na użytek sztuki. Przekonuje o tym wystawa w Zachęcie.

Wszystko zaczęło się mniej więcej pod koniec lat 60. Moda na przeróżne happeningi i performance sprawiła, że artyści zaczęli traktować swe ciało tak, jak ich poprzednicy traktowali glinę, marmur czy drewno – jako doskonały materiał artystycznej ekspresji. Body art, bo tak okrzyknięto ów nurt w sztuce, miał na Zachodzie bardzo silne umocowanie historyczne. Była nią rewolta studencka i wszelkie ruchy kontrkulturowe. Twórcy więc coraz gwałtowniej poniewierali swe ciała, by protestować przeciw kapitalistycznemu porządkowi, kontestować burżuazyjny styl życia. Wiedeńscy akcjoniści szokowali publikę wymazując się krwią i ekskrementami, taplając się we wnętrznościach zwierząt. Chris Burden dał się ukrzyżować na samochodzie i postrzelić w ramię, a Gina Pane regularnie kaleczyła się, czym tylko się dało. Z czasem bunt przerodził się w sztukę dla sztuki: Francuzka Orlan w ramach artystycznej akcji przeszła szereg plastycznych operacji, które miały jej twarzy nadać idealne rysy, a Bułgar Rassim Kratsev, w imię podobnej idei, modelował swe ciało za pomocą anabolików i żmudnych treningów na siłowni. Słynna para Gilberte&George uznała siebie za żywe pomniki i od kilku dziesięcioleci „wystawiają się” po galeriach i muzeach całego świata.

W polskiej sztuce moda na sięganie po własny wizerunek łączyła się raczej ze sprzeciwem wobec politycznego zniewolenia i jego konsekwencji. Owe, nierzadko podszyte polskim romantyzmem i heroizmem, manifestacje łatwo dostrzec w twórczości Jerzego Bereska, Jerzego Truszkowskiego, duetu KwieKulik, a w absurdalno-groteskowej formie także w działaniach Łodzi Kaliskiej. Ale wśród polskich prekursorów wykorzystujących w sztuce samych siebie nie brakuje też i takich, którzy próbowali rozprawić się z mitem artysty (Kantor, Borowski, Wodiczko, Opałka, Robakowski), a nawet przydać sztuce feministycznego kontekstu (Szapocznikow, Lach-Lachowicz, Murak).

Polityka 38.2005 (2522) z dnia 24.09.2005; Kultura; s. 66
Reklama