Czy antysemitę można – że trochę ryzykownie sparafrazuję Norwida – przeprosić grzecznie? Nie sądzę. Skazany przez sąd na przeproszenie prałata Jankowskiego Paweł Huelle jak niby miałby swoje przeprosiny wyrazić? Jakiej formy i jakich treści miałby użyć? Zadając takie pytanie nie uciekam w jakieś literackie triki, w zabawę formą ani nawet w poważne tłumaczenie arkanów formy. Autor „Weisera Dawidka” całe wykłady na temat swoistości pamfletu sądowi przedstawiał – w gwizdek jego trud poszedł.
A teraz co ma uczynić? Odwołać własny tekst? Wnioski w nim – na odwrotne – zmienić? Ma napisać teraz, że nieprawdą jest jakoby Jankowski przemawiał jak gensek albo jak gauleiter? Ma napisać, że Jankowski żyje we franciszkańskim ubóstwie, że antysemitą w żadnym wypadku nie jest, że Ewangelię rozumie świetnie i stosuje ją w swym postępowaniu ściśle? Ma się tłumaczyć, że przykre jakieś literówki w pisaniu mu się zdarzyły? Niewytłumaczalne błędy merytoryczne? Łagodzić ma sens swojej wypowiedzi? Przyznać, że przegiął? Pójść ma do Jankowskiego i powiedzieć, że przesadził, bo przecież ksiądz nie jest aż tak okropnym antysemitą – ksiądz jest bardzo umiarkowanym antysemitą, ksiądz jest drobnym antysemitą, ksiądz jest drugorzędnym antysemitą bez znaczenia, z księdza to jest w gruncie rzeczy zwykły antysemicki szarak, niech mi ksiądz wybaczy, że z księdza – pospolitego antysemity – zrobiłem antysemitę groźnego, antysemitę maniakalnego, antysemitę seryjnego. Wybacz mi – ma Huelle do prałata powiedzieć – mój mały antysemito?
Powszechnie wszystkim znaną sprawę Paweł Huelle wziął za rogi, nazwał po imieniu, utrwalił na piśmie i publicznie ogłosił. Należy się mu podziw za odwagę i jest to podziw dwojakiego rodzaju, bo odwaga podwójna.