Archiwum Polityki

Tylko bez cudów

Humoryści, satyrycy przychodzą i odchodzą. Dowcipy po nich żyją nadal. Po zmarłym niedawno Henryku Tomaszewskim zostały nie tylko sławne i nagradzane plakaty, karykatury, ilustracje książkowe, uczniowie, których mistrz uczył rzemiosła i odwagi marzeń, że świat nie musi być miejscem przechadzki banałów. Po Henryku Tomaszewskim pozostały także środowiskowe żarty, autoironiczne happeningi. Przypomnę jeden z wielu: lata pięćdziesiąte. Przed gmachem KC stanął okutany w podszyty wiatrem płaszcz żebrak z czapką w ręku.

– Wspomóżcie biednego artystę, któremu nie chcą zapłacić za plakaty! Wspomóżcie dobrzy ludzie oszukanego frajera – żebrak zaczepiał przechodniów.

Z KC, zaalarmowany przez niewiedzących jak się zachować ochroniarzy, wybiegł komitetowy bubek. Nie poznał przebierańca.
– Nie możecie iść żebrać pod kościół? – ryknął.
– Poszedłbym pod kościół, ale wiecie, towarzyszu, ja jestem niewierzący.

Dowcipy bywają długowieczne. Zdarza się i tak, że przeżywają drugą młodość. Ta druga ich młodość w IV Rzeczpospolitej wydaje się koniecznością: skąd brać nowe żarty? Sceneria nie sprzyja uśmiechom. Przeczytałem w „Wyborczej”, że ostatnio przybyło Warszawie rondo Ofiar Zbrodni Katyńskiej, sąsiadujące ze skwerem Więźniów Politycznych Stalinizmu, do którego można dostać się pokonując rondo Zesłańców Syberyjskich. Jeszcze trochę, a tramwaje i autobusy zastąpią kibitki, żeby pamięć martyrologii nie opuszczała nas ani przez chwilę, każda zaś chwila była chwilą dziejową. Nazewnicy zgłaszający się na zew historii zapominają, że na podobnie ochrzczonych ulicach i placach są sklepy, puby, kramy z zieleniną, ba, nawet agencje towarzyskie i salony masażu. Głupio to jakoś wygląda, gdy na ulotce wciśniętej za wycieraczkę psotne panienki wabią atrakcjami w mieszkanku przy rondzie Więźniów Stalinizmu, cycatki przyrzekają rozkosze w lokalu przy Zesłańców Syberyjskich.

Polityka 39.2005 (2523) z dnia 01.10.2005; Groński; s. 110
Reklama