Archiwum Polityki

Prawa prawie dorosłych

Osiemnastoletni Bartek z Łodzi wywalczył sobie i swoim rówieśnikom prawo usprawiedliwiania szkolnych nieobecności. Nie każdy wie, że pełnoletnie dziecko dysponuje pełnią praw nie tylko w szkole, ale także w domu. A jego związek z rodzicami ma, zdaniem prawników, charakter towarzyski.

Przed rokiem Bartek Gryndzio zaczął zaczytywać się w kodeksach, a w swoim XXI liceum w Łodzi założył „salę prawną”. Ostatnio zaczął sprawdzać, co da mu nadchodząca pełnoletność. W kodeksie cywilnym wyczytał, że m.in. oznacza ona tzw. pełną zdolność do czynności prawnych. Uznał, że w tej sytuacji nie będzie już musiał prosić rodziców o usprawiedliwianie nieobecności na lekcjach: dowodził, że z formalnego punktu widzenia jako osoba dorosła może nawet w każdej chwili wyjść z zajęć i nikt nie może mu w tym przeszkadzać.

Kiedy jednak ogłosił to w szkole, wybuchła awantura. Najpierw ostro sprzeciwił się dyrektor liceum. Zapowiedział, że będzie honorował wyłącznie usprawiedliwienia od rodziców Bartka, a w razie niesubordynacji ukarze niepokornego. Postraszył nawet skreśleniem go z listy uczniów. Powołał się na szkolny statut i obyczaj.

Miejscowy wizytator, indagowany przez dziennikarzy, przekonywał, że nawet osoba pełnoletnia w szkole jest przede wszystkim uczniem, a gdyby chciała faktycznie wykorzystywać swe prawa do decydowania o sobie, szkoła nie mogłaby wypełniać swych zadań, czyli „edukować, opiekować się i wychowywać”. Przy okazji nazwał Bartka niby-dorosłym. I zaproponował, by chłopak, skoro nie chce podporządkować się zasadom panującym w zwykłej szkole, przeniósł się do liceum dla dorosłych.

W końcu spór sięgnął poziomu resortu edukacji i rzecznika praw obywatelskich. Najpierw wiceminister Anna Radziwiłł miała uznać statut szkoły za rodzaj umowy społecznej i sugerować, że może on nakładać na uczniów specjalne rygory niezależnie od regulacji ustawowych. Potem ministerstwo zmieniło zdanie. Przychyliło się do wykładni przyjętej m.in. przez Biuro RPO, że statut szkoły jest źródłem prawa niższego rzędu niż kodeks cywilny czy konstytucja i nie może być sprzeczny z prawem powszechnym.

Polityka 40.2005 (2524) z dnia 08.10.2005; Kraj; s. 34
Reklama