Archiwum Polityki

Wojna o pokój

Wojna w Iraku coraz bardziej dzieli Amerykę. Kierowcy trąbią na pacyfistów, ale antywojenne demonstracje gromadzą coraz więcej ludzi. Symbolem ich walki stała się Cindy Sheehan, aresztowana podczas ostatniej manifestacji przed Białym Domem.

Jeszcze wiosną w codziennych rozmowach trudno było liczyć na szczerą wypowiedź Amerykanina o wojnie. Nad trumnami transportowanymi z Iraku panowało patriotyczne rozmodlenie lub dyskretna cisza. Ktoś musiał wejść w puste miejsce. Gdyby nie Cindy Sheehan, matka poległego 24-letniego żołnierza, która latem rozbiła obóz nieopodal rancza prezydenta w Teksasie, sumienie rodaków obudziłby zapewne Jeremy Lewis z Buffalo, weteran wojny w Iraku, który w Internecie nawołuje: „Amerykanie, przestańcie wierzyć kłamstwom! ”.

Cindy Sheehan popiera 57 proc. Amerykanów, którzy twierdzą, że wojna wcale nie przyczyniła się do zmniejszenia poczucia zagrożenia przed terroryzmem. Ale na zderzakach samochodów częściej widać hasła: „Boże błogosław Amerykę”, „Popierajmy naszych żołnierzy” niż hasło pacyfistów „Wojna to żadna odpowiedź”.

„Zdrajcy!”, „Do domu!”, „Do roboty!” – słyszy Marie Kullman, nauczycielka z Buffalo, która wraz z grupą pacyfistów demonstruje przeciwko wojnie pod biurami rekrutacyjnymi sił zbrojnych w dwóch centralnych punktach miasta. Inwektywy nie zniechęcają protestujących, a do grupy przyłączają się coraz to nowi ludzie.

Jestem pacyfistką i katoliczką. Nie wierzę w sens żadnej wojny – mówi Marie. Miejscową organizację przeciwników wojny Buffalo War Resisters założyła wraz z mężem Josephem i grupą przyjaciół 6 sierpnia 2004 r. w rocznicę Hiroszimy. – Chcemy szybkiego końca wojny, lecz to mało realne. W takim razie stawiamy sobie łatwiejszy cel. Pragniemy uwrażliwić naszą społeczność na ogromne koszty tej wojny. Nie tylko liczby zabitych Irakijczyków, lecz również liczby poległych żołnierzy USA. Stojąc z naszymi plakatami na ulicach otwieramy umysły blokowane obłudą mediów.

Polityka 40.2005 (2524) z dnia 08.10.2005; Świat; s. 56
Reklama