Archiwum Polityki

Barwy kampanii

Od początku kampanii prezydenckiej, czyli od marcowej konwencji Lecha Kaczyńskiego, słyszę, że mamy kampanię w iście amerykańskim stylu. Zgoda, mamy, ze szczególnym naciskiem na „iście”.  Nasza kampania jest tak profesjonalna jak nigdy, ale amerykańska może się ona wydawać tylko temu, kto sądzi, że jej wyróżnikami są baloniki, flagi i ciosy poniżej pasa.

O tym, że kampanie polityczne w Polsce są bardziej profesjonalne niż kiedykolwiek wcześniej, świadczy smutny los człowieka, który kampanii prowadzić nie chciał i czekał, aż prezydentura zostanie mu podana na tacy. Włodzimierz Cimoszewicz sprawiał wrażenie, jakby chciał być prezydentem bez kandydowania. Wyglądał, jakby nie lubił wieców i nie przepadał za ludźmi, jakby widział elektorat, ale nie wyborców. Gdy zadano mu ciężki cios, był na niego zupełnie nieprzygotowany i psychicznie, i politycznie. Żadnej strategii wyjścia z opresji, zamiast niej niezborne występy Tomasza Nałęcza. Kandydat – żubr, bez zaplecza, bez sztabowców, bez werwy, bez pasji i bez entuzjazmu dla całego tego kampanijnego lunaparku – i tak by poległ. Na placu boju zostało dwóch kandydatów.

Te wybory na swój sposób wygrał Lech Kaczyński. To on jeszcze w marcu zdefiniował polityczny spór. Przełom czy kontynuacja, degrengolada czy rewolucja moralna, III czy IV RP? To Kaczyński podyktował warunki gry, a ponieważ oderwał się od stawki rywali, wszyscy musieli się do nich dostosować. Od początku mieliśmy więc towarzyszące wyborom referendum nad Kaczyńskim. A gdy wybory parlamentarne wygrało PiS, rozpoczęło się dodatkowo referendum nad bliźniactwem. I to jest sens tej kampanii w takim samym stopniu jak pojedynek Polski liberalnej z solidarną. Alternatywa: liberalizm albo solidaryzm, została jednak nakreślona w sposób błyskotliwy. PiS i jego kandydat odwoływali się do swego, socjalnego w ogromnej większości, elektoratu, okładając rywala najbardziej znienawidzonym w Polsce słowem – „liberalizm” („Krótki kurs liberalizmu” s. 28). Problem w tym, że amunicji starczyło na wybory parlamentarne. Liberalna etykieta to za mało w sytuacji, gdy rządem i tak będzie kierowało PiS, co daje gwarancję, że liberalny pomysł na Polskę przynajmniej przez następne cztery lata realizowany nie będzie.

Polityka 42.2005 (2526) z dnia 22.10.2005; Raport; s. 11
Reklama