Archiwum Polityki

Pielęgniarki i fotograf

Zarzut bezpośredniego narażenia życia lub zdrowia postawiła prokuratura dwóm pielęgniarkom z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki, które podczas nocnego dyżuru bawiły się niczym lalką wyjętym z inkubatora wcześniakiem. Sprawa wyszła na jaw po opublikowaniu przez „Gazetę Wyborczą” fotografii wykonanych „na pamiątkę” przez same podejrzane. Zdjęcia przekazał dziennikowi zszokowany właściciel zakładu fotograficznego, w którym siostry chciały wywołać klisze.

Sprawa wstrząsnęła opinią publiczną, a przy okazji pojawiło się pytanie, jak ma postępować obywatel, który przypadkiem dowie się o nagannych czynach.

Kodeks postępowania karnego w art. 304 nakłada na każdego, kto dowie się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, obowiązek powiadomienia o tym prokuratury lub policji (o prasie się nie wspomina). Powinność ta ma jednak charakter „społeczny”, stąd niewypełnienie jej nie jest – poza wyjątkami – zagrożone żadną sankcją. – Nie można wymagać od obywateli, by przejmowali rolę organów państwa. Nie mówiąc o tym, że takie żądanie odpowiadałoby mentalności reżimu totalitarnego – tłumaczy dr Włodzimierz Wróbel z Katedry Prawa Karnego UJ.

Dlatego tylko w przypadku dziesięciu przestępstw, uznanych za najpoważniejsze, kodeks karny przewiduje sankcje (do 3 lat pozbawienia wolności) dla tych, którzy zdobyli wiarygodną wiadomość o przygotowaniach do takich czynów bądź o ich dokonaniu, a nie powiadomili organów ścigania. Prócz zabójstwa chodzi m.in. o szpiegostwo, niszczenie „obiektów o znaczeniu obronnym”, działania zmierzające do pozbawienia Rzeczypospolitej niepodległości, zamach na prezydenta itp.

Polityka 42.2005 (2526) z dnia 22.10.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama