Archiwum Polityki

Mebel ze skrzydłem

Na Konkurs Chopinowski przyjeżdża coraz więcej pianistów z Azji – i azjatyckich fortepianów. W tym roku po raz pierwszy instrumenty ze Wschodu były w przewadze.

Fachowcy mówią o fortepianach jak o samochodach. – Dziś nasze instrumenty brzmią inaczej niż kiedyś, bo sale koncertowe są coraz większe, a pianiści chcą silnych fortepianów. My staramy się zachować dużą dynamikę i kolorystykę – mówi Gerrit Glaner z firmy Steinway&Sons, najsłynniejszej w branży. Z kolei rozmowy o dźwięku mogą przypominać wypowiedzi kiperów próbujących wina. Mówię panom ze Steinwaya, że brzmienie fortepianu zakupionego przez Filharmonię Narodową specjalnie na konkurs (wybierał go osobiście Piotr Paleczny w fabryce w Hamburgu) podoba mi się bardziej niż poprzedniego używanego na tej sali. – A jaki dźwięk miał tamten instrument – zatroskał się Jan Kittel, technik – głuchy, dudniący, stłumiony, szklisty? Dźwięk wymyka się opisowi podobnie jak smak.

Fortepian jest nie tylko środkiem do wyrażania sztuki, lecz sam w sobie jest dziełem sztuki – zwłaszcza w wersji koncertowej. Przy produkcji wciąż liczy się przede wszystkim robota ręczna, choć maszyny pomagają uzyskać precyzję. – Każdy instrument, tak jak każdy człowiek, jest inny – podkreśla Gerrit Glaner. To zależy od rodzaju użytego materiału. Pudło fortepianu buduje się z drewna świerkowego, rama odlewana jest z żeliwa, struny są stalowe, a niższe owija się jeszcze miedzianym drutem.

Steinway, król fortepianów, jest na Konkursie Chopinowskim od niepamiętnych czasów. Jeszcze 25 lat temu pianiści mogli wybierać pomiędzy dwoma steinwayami a jednym instrumentem znanej wiedeńskiej marki Bösendorfer (dawniej jeszcze pojawiał się bechstein). Potem to się zmieniło.

Azja atakuje

W 1985 r. pojawił się tu pierwszy japoński instrument marki Kawai i był wtedy wśród uczestników raczej w pogardzie.

Polityka 43.2005 (2527) z dnia 29.10.2005; Kultura; s. 70
Reklama