Dowolna pora dnia czy nocy, lecz raczej po zmierzchu. Miejsce poświęcone, lecz z dala od kaplicy. Na ścianie pomieszczenia, gdzie będą wypędzać Złego, wisi krucyfiks i wizerunek Matki Boskiej. Jeśli nawiedzony – energumen – nie może tam przyjść o własnych siłach, egzorcysta idzie do jego domu, gdzie powinni czekać członkowie rodziny. Zwłaszcza wtedy, kiedy osobą egzorcyzmowaną jest kobieta. Muszą uczestniczyć w modlitwie, nie wolno im jednak wykonywać żadnych czynności rytualnych. I nie wolno wypowiadać formuł zastrzeżonych dla egzorcysty.
Według Encyklopedii Katolickiej (The Catholic Encyclopedia, NY 1909) egzorcyzm to akt wypędzenia złych duchów lub demonów z ludzi, miejsc i rzeczy, które znalazły się lub sądzi się, że się znalazły w posiadaniu Złego. Na wypędzanie szatana ze zwierząt i miejsc nie potrzeba zezwolenia biskupa.
Trudno znaleźć świadka egzorcyzmów. Kościół nie chce upubliczniać informacji na temat rytuałów, choć nie zabrania o tym mówić. Ale też przestrzega. W Internecie znajdziemy informację podaną przez duchownego katolickiego, który twierdzi, że jeden z kapłanów zajmujących się opisywaniem egzorcyzmów został przez Złego ukarany śmiercią. Że psują się komputery, przy których siedzą autorzy opisujący praktyki egzorcystyczne, że nagle w ich obecności dochodzi do niezrozumiałych zjawisk.
Świadkiem egzorcyzmów był psychiatra Bogdan de Barbaro:
– Brałem udział w konferencji księży egzorcystów, ale mój pogląd był na tyle odrębny od ich poglądów, że na następne spotkania nie byłem już proszony.
Pewnego razu przyszedł do niego ksiądz z osobą, która chciała leczyć się psychiatrycznie, bo egzorcyzmy nie pomagały. Ksiądz uważał jednak, że to jest przypadek spirytualny, a nie medyczny.