Archiwum Polityki

Rzeczpospolita czysta i oczywista

Dla Jarosława Kaczyńskiego polskie nieszczęścia i sukcesy układają się wedle kryteriów oczywistości. „Oczywiste”, a nawet „oczywista oczywistość” to ulubione wyrażenia premiera. Duża część opinii publicznej dała sobie narzucić pewniki, jakie głosi PiS.

Pisowski zbiór oczywistości ma swoje prawdy fundamentalne, historiozoficzne, ale ma też nieskończoną liczbę oczywistości pochodnych, także doraźnych. Zawsze jednak jednego po prawdzie autora – Jarosława Kaczyńskiego właśnie.

Pewnik I: Kaczyńscy zawsze mieli rację

Rację ma i miał zawsze Jarosław Kaczyński oraz – na zasadzie licencji – jego brat Lech. Ten aksjomat jest chyba najtwardszy ze wszystkich. Rację miał od zawsze, a od 1989 r. już zwłaszcza. Na tym założeniu opiera się siła całego ruchu, na nim rozwija się coraz wyraźniej nasilający się swoisty kult nieomylnego wodza. Nikt nie słucha, co mają do powiedzenia inni politycy PiS, wszyscy – także oni – czekają, co powie i nakaże prezes. To ubezwłasnowolnienie całej elity przywódczej partii rządzącej czasami próbuje się jakoś kamuflować, coraz częściej jest ono już jednak odkrywane bez wstydu i skrępowania.

Miał i ma rację w każdej sprawie, jest autorytetem sam dla siebie, który może uchylać i unieważniać wszystkie inne autorytety, może mianować i dymisjonować, wynosić i strącać. Geremek nie, Zybertowicz tak, Szymborska nie, Herbert tak, Kołakowski nie, Legutko tak. I już za nieprzyzwoite uchodzą pytania: kiedy miał rację Jarosław Kaczyński, czy wtedy, kiedy siedział z bratem przy Okrągłym Stole, czy kiedy go chciał wywracać; gdy popierał i promował Lecha Wałęsę, czy kiedy życzył mu przegranej, a zwycięstwo Kwaśniewskiego uczcił lampką wina; czy raczej wtedy, kiedy brał Leppera do koalicji, czy wtedy, kiedy go wyrzucił, a może wtedy, kiedy go ponownie przyjął?

To są pytania bez znaczenia, wiadomo, że miał rację w każdym z tych przypadków. Co więcej, nieustanne prześladowania, jakich przez lata doświadczali (w ich mniemaniu) Kaczyńscy, tylko utwierdzały braci w przekonaniu o tych właśnie racjach.

Polityka 26.2007 (2610) z dnia 30.06.2007; Kraj; s. 26
Reklama