Archiwum Polityki

Światło w ciemnościach

1 lipca rozpoczyna się rynkowa rewolucja w handlu prądem. Każdy z nas będzie mógł wybrać firmę, która go nam sprzeda. Tyle teorii. W praktyce trzeba będzie dużej determinacji, żeby znaleźć nowego dostawcę. To nie ostatnia zła wiadomość.
JR/Polityka

Teoretycznie ma być tak: Firmy posiadające koncesje na handel energią elektryczną zasypują nas swoimi ofertami. My je sobie przeglądamy szukając tego, kto nam zaproponuje prąd najtaniej. Nie musimy się przejmować, że mieszkamy w Gdańsku, a zafrapowała nas oferta ze Śląska. Liczy się cena. Reszta nas nie interesuje.

Sięgamy więc po ostatni rachunek, jaki płaciliśmy za prąd, i dokonujemy szybkiego porównania. Trzeba przy tym pamiętać, że na fakturze mamy dwie pozycje – jedną za zużytą energię, drugą za przesył, czyli dostarczenie jej do naszego mieszkania. Porównujemy tylko ceny energii, a nie przesyłu, bo nowy dostawca nie przeciągnie do nas swoich kabli. Zostaniemy przy starych.

W czerwcu najtańszy prąd domowym odbiorcom (taryfa G11) sprzedawał Zakład Energetyczny Okręgu Radomsko-Kieleckiego (ZEORK), a najdroższy – Zakład Energetyczny Warszawa-Teren. Jeżeli przyjmiemy, że średnie roczne zużycie gospodarstwa domowego wynosi 1950 kWh, to w najdroższym miejscu rachunek wyniósł 376,8 zł a w najtańszym – 341,9 zł. Być może teraz pojawi się ktoś jeszcze tańszy. Tego nie można wykluczyć.

Kiedy przeanalizujemy rachunki i dojdziemy do wniosku, że któraś z ofert jest godna uwagi, podpisujemy umowę z nowym dostawcą. Ten zaś przeprowadza nasz rozwód z firmą, która dotychczas zaopatrywała nas w energię. Wedle nowej, rynkowej, nomenklatury, zwie się ona teraz sprzedawcą z urzędu. Każdemu mieszkającemu na podlegającym jej terenie (kto nie wybrał innego dostawcy) ma obowiązek sprzedawać prąd.

Rozwód wymaga wypowiedzenia dotychczasowej umowy i zawarcia nowej, obejmującej już tylko przesył. Nasz stary dostawca nie może nam robić żadnych trudności. Na załatwienie formalności rozwodowych ma 60 dni. Obowiązuje bowiem tzw. zasada TPA, czyli swobodnego dostępu do sieci.

Polityka 26.2007 (2610) z dnia 30.06.2007; Rynek; s. 38
Reklama