Archiwum Polityki

Dom niespokojnej starości

Najpierw walczymy, żeby ludzie żyli jak najdłużej, a potem nie bardzo wiemy, co z nimi zrobić. Już dwa miliony niemieckich seniorów potrzebuje codziennej opieki. A będzie ich coraz więcej.

Ułomna i brzydka starość przychodzi do niektórych na raty, niespiesznie. U innych wypadki toczą się szybko – wylewy, zawały czy złamania unieruchamiają seniorów w łóżkach. Wówczas wiadomo: nadszedł czas zamiany ról. Teraz rodzice wymagają wsparcia dzieci.

Schorowanymi seniorami zajmują się przede wszystkim kobiety: córki i synowe (obok żyjących małżonków) stanowią dwie trzecie opiekunów. Co czwarta jest już jednak także emerytką i ma od 65 do 79 lat! Młodsze mają inny problem, często same jeszcze pracują, mają własne rodziny i niezbyt wiele czasu. Jedno je łączy: muszą podołać obowiązkom, które – dzięki postępom medycyny – mogą trwać nawet 10 lat.

Przychodzi taki dzień, kiedy słyszysz od swego 83-letniego ojca, że od tygodnia nie wychodził z domu, bo bał się, że nie wejdzie na drugie piętro. Rozglądasz się po schludnym dotąd mieszkaniu rodziców i zaczynasz zdawać sobie sprawę, że matkę opuszczają siły – relacjonuje 50-letnia Suzanne. – Dawniej wszystko było inaczej! – 80-letnia Trude, matka Suzanne, pamięta dzień, kiedy powiedziała dzieciom, że zamieszka z nimi babcia, jej owdowiała, obłożnie chora matka. Nie było żadnych rodzinnych debat. Również dla męża Trude, Kurta, było jasne, że teściową zaopiekuje się córka, bo taka jest kolej losu. – No ale ja byłam Hausfrau, gospodynią domową, zawsze na miejscu, w zasięgu ręki – przyznaje Trude. Jej córka skończyła studia, pracuje zawodowo, i to na dodatek w firmie, która przeniosła się przed rokiem z Niemiec do Holandii. – Nawet nie porównuję się z matką, bo nasze sytuacje życiowe są zupełnie inne – tłumaczy Suzanne. – Nie mogę zwolnić się z pracy, by zaopiekować się rodzicami, bo muszę z czegoś żyć, a ponadto myśleć o własnej emeryturze.

Polityka 26.2007 (2610) z dnia 30.06.2007; Świat; s. 52
Reklama