Ośrodków, instytucji, ruchów, medialnych ikon nie brakuje, ale trudno wskazać te, które cieszą się powszechnym autorytetem w oczach polskich katolików. – Poza autorytetem Ewangelii i Benedykta XVI nie ma dziś jednego silnego, nie budzącego wątpliwości głosu – stwierdza ks. Leszek Gęsiak, jezuita, redaktor naczelny miesięcznika „Posłaniec”. – Oczywiście, jest kilka ośrodków bardziej słyszalnych, szczególnie dzięki zainteresowaniu mediów. Słuchany jest głos kard. Dziwisza, z wielką nadzieją słucha się także abp. Kazimierza Nycza. Podobnie patrzy na sytuację katolików świecki publicysta religijny Jarosław Makowski: – Nie ma jakiegoś wyraźnego środowiska czy nurtu, o którym można by powiedzieć, że ma władzę nad duszami polskich katolików. Nie ma też przywódcy, który miałby w Kościele posłuch choćby zbliżony do tego, jaki miał Jan Paweł II.
Papież był patronem i gwarantem zasadniczej jedności w polskim Kościele przez prawie 30 lat – w realnym socjalizmie i w realnym kapitalizmie. Papieski kwiecień 2005 r. to ostatnia próba zachowania tej jedności polskich katolików. Próba nieudana, jak pokazał późniejszy bieg wydarzeń, zwłaszcza kryzys lustracyjny.
Gdyby nie lustracja, może Kościół zdołałby wyjść z szoku po śmierci papieża obronną ręką i wypracować jakiś plan działania na czasy bez Jana Pawła. – Kościół nie potrafił wykorzystać owoców śmierci papieża, tej wspólnoty zawiązanej ponad podziałami. To zostało zmarnowane – twierdzi Makowski. – A nie potrafił, czy też pogubił się, bo dopadła go przeszłość, czyli lustracja. Biskupi pozwolili, czy też ulegli PiS, by lustracja dokonywała się na zasadach PiS, a nie Ewangelii.
Kryzys wokół lustracji w Kościele pokazał, że skończyła się też epoka, w której biskupi mogli spodziewać się ostrej krytyki ze strony sił i osób niechętnych Kościołowi i religii, ale nie ze strony wiernych.