Archiwum Polityki

A ja czekam

Jestem od 15 lat w Chicago. Przez wszystkie te lata czytam „Politykę”. Pojawia się tu w polskich sklepach w środę każdego tygodnia. Czekam na każdą środę i czytam, czytam. (...).

Wydawało mi się do tej pory [artykuł p. Joanny Podgórskiej „Jak oswoić teściową?”, POLITYKA 20], że Polska jest krajem o wyjątkowo wysokim stopniu niechęci wobec teściowych, że to taka polska specyfika życia rodzinnego (brałam pod uwagę kraje europejskie, a nie np. Indie czy kraje islamskie). Pani Podgórska wyprowadza mnie z błędu w swoim artykule poświęconym teściowym – matkom męża. Aby udowodnić, że to problem światowy, cytuje psycholożki amerykańskie, artykuły tygodnika szwajcarskiego, książkę niemieckich badaczy pod przerażającym tytułem „Matka męża jest jak diabeł w domu” i inne źródła, aby potwierdzić, że żona syna to ofiara okrutnej, wściekłej wiedźmy – teściowej. (...) Rozejrzałam się po znanych mi rodzinach. Nie znalazłam ani jednego przypadku takich konfliktów na linii teściowa–synowa, o których pisze p. Podgórska. Moja własna teściowa była skromną, życzliwą mi kobietą, którą wspominam nie mniej ciepło niż moją własną mamę. Moja babcia, matka mojego ojca, która mieszkała z nami do śmierci, była cichą, zdominowaną przez moją mamę kobietą. Sama jestem już stara, przedwojenna. Mamy tylko jednego, mocno starszego syna. Do niedawna był kawalerem. Oboje z mężem bardzo pragnęliśmy, aby ożenił się. Aby nie był sam. Marzyliśmy o synowej-córce, ciepłej, życzliwej, mądrej. Wiele lat temu wyprowadziliśmy się ze wspólnego, wykupionego mieszkania, aby syna nie krępować. Ale nasza bardzo elegancka, bardzo zadbana synowa, która przyleciała 5 miesięcy temu z Polski, nie ma ochoty na kontakty ze „starymi”, choć przyjęliśmy ją z otwartymi ramionami.

Polityka 24.2007 (2608) z dnia 16.06.2007; Listy; s. 109
Reklama