Archiwum Polityki

Na kłopoty – komisja

Jak diabeł święconej wody Prawo i Sprawiedliwość boi się sejmowej komisji śledczej, która miałaby się zająć wyjaśnieniem śmierci Barbary Blidy i domniemanej korupcji, a może po prostu prowokacji służb specjalnych w Ministerstwie Rolnictwa.

Albo wybory, albo komisja – powtarzał niezmiennie Jarosław Kaczyński. – I komisja, i wybory – mówiła opozycja, choć sekwencję zdarzeń ustawiała różnie.

Premier wie, dlaczego śledczej się boi. Widowisko, kiedy przed posłami stają i są przesłuchiwani tak wysocy urzędnicy jak premier, minister sprawiedliwości, szef CBA czy cały szereg prokuratorów, musiałoby negatywnie rzutować na wizerunek jego ugrupowania. Zwłaszcza że przecież głównych aktorów, z ministrem sprawiedliwości włącznie, już na wielu kłamstwach przyłapano. SLD łatwo zgodził się na powoływanie komisji, które tę partię ostatecznie pogrzebały, i ta lekcja nie poszła na marne. Liderzy PiS powtarzają więc swoją mantrę: komisje śledcze są potrzebne wówczas, gdy nie działa normalnie wymiar sprawiedliwości, a przecież my właśnie przywracamy normalność i prokuratura działa dynamicznie. Mówią też – komisje nie mogą pracować w okresie wyborów, bo służą walce politycznej, a nie dochodzeniu do prawdy. Ponadto materia spraw jest tajna, bo dotyczy dochodzeń, które się toczą, i publiczne przesłuchania zaszkodzą sprawom. Opozycja powtarza swoje: bez śledczej nie dojdziemy do prawdy i wynik ewentualnych wyborów będzie skażony. Wyborca ma prawo wiedzieć, jak i kiedy służby specjalne oraz aparat wymiaru sprawiedliwości były wykorzystywane przez PiS, w przeciwnym przypadku nie potrafi dokonać prawidłowego wyboru.

Argumenty PiS można zbić dość łatwo. Komisja orlenowska działała w apogeum kampanii wyborczych, tak parlamentarnej jak i prezydenckiej, i wywarła zasadniczy wpływ na wyniki wyborów. Dzięki tak dziś prominentnym postaciom jak Zbigniew Wassermann, Antoni Macierewicz, Roman Giertych czy Konstanty Miodowicz utrącono kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza jako kandydata na prezydenta.

Polityka 36.2007 (2619) z dnia 08.09.2007; Kraj; s. 18
Reklama