Pod Łowiczem patrol policji zatrzymał trzy Mercedesy Sprintery należące do warszawskiej firmy transportowej. Podróżowało nimi siedemnastu obcokrajowców z Iraku, Pakistanu i Bangladeszu. Irakijczycy mieli przeterminowane wizy, a pozostali w ogóle nie posiadali dokumentów. Wszyscy zostali uznani za nielegalnych emigrantów i zatrzymani.
Obywatele Pakistanu i Bangladeszu trafili do Polski z Ukrainy. To zupełnie inny wątek sprawy niż wpadka Irakijczyków. Okazuje się bowiem, że dziewięciu mężczyzn legitymujących się irackimi paszportami przebywało w Polsce całkowicie legalnie. Uczestniczyli w konferencji biznesowej pod nazwą „Odbudowa Iraku”. Posiadali zaproszenia i wizy wbite im w paszporty przez polskiego konsula w Damaszku. Ale wizy straciły ważność, a prokurator Jolanta Balawander z Zielonej Góry nie miała najmniejszych wątpliwości – Irakijczycy to klienci międzynarodowej grupy przestępczej zajmującej się nielegalnym przerzutem ludzi z krajów arabskich do zachodniej Europy przez terytorium Polski.
Śledztwo posuwało się sprawnie. Do aresztów trafiło dziewięć osób. Trzech Irakijczyków, obywatel Afganistanu, Libijczyk, Turek, Polak i dwóch obywateli polskich narodowości arabskiej (Irak i Syria). Zarzuca im się udział w gangu, który za pieniądze próbował przemycić do zachodniej Europy co najmniej 30 osób. Na marginesie zaś – ta trzydziestka umieszczona w ośrodkach dla uchodźców w większości uciekła z nich i prawdopodobnie przekroczyła jednak granicę z Niemcami.
Doktor, Igor i Mazen
Prokurator Balawander połączyła w całość trzy wydarzenia. 20 października 2006 r. straż graniczna zatrzymała w Sulechowie czterech obywateli Iraku, którzy bez właściwych dokumentów próbowali przedostać się do Niemiec. Zaraz potem w motelu między Zieloną Górą a Żarami nakryto pięć osób narodowości arabskiej bez ważnych dokumentów.