Rzymskie legiony zabrał ze sobą na kontynent cesarski uzurpator Klaudiusz Flawiusz Konstantyn, aby na terenie Galii i Italii szukać rozstrzygnięcia w walce o panowanie nad Rzymem. Decyzja ta okazała się brzemienna w skutki. Uzasadniona z wojskowego punktu widzenia – jedyną szansą samozwańczego cesarza było uchwycenie inicjatywy, nie zaś bierne oczekiwanie na karną ekspedycję – przyniosła fatalne skutki rzymskim i romanizowanym mieszkańcom Brytanii. Niemal całkowicie ogołocona z wojskowych załóg wyspa została wystawiona na najazdy wojowniczych plemion spoza wyspy. To zaś oznaczało stratę Brytanii dla cesarstwa. Konstantyn, opuszczając ją na czele kilku legionów, zapewne nie ogarniał wyobraźnią opisanych konsekwencji. Miał pewnie nadzieję, że po zwycięskiej kampanii i zdobyciu przez niego władzy rzymskie wojska powrócą na wyspę. Stało się inaczej.
Poza krawędź świata
Zainteresowanie Rzymu Brytanią – określaną przez rzymskich historyków i pisarzy jako leżącą na zewnątrz świata (extra orbem), utożsamianego z ziemiami imperium opływanymi przez ocean (orbis terrarum) – sięgało czasów Juliusza Cezara. Podczas wojny galijskiej (58–51 r. p.n.e.), o panowanie nad rozległymi terytoriami dzisiejszej Francji, Belgii, Luksemburga i części Szwajcarii, rzymski prokonsul postanowił spenetrować położoną niedaleko od północnych wybrzeży Galii wyspę, o której nikt nie potrafił udzielić mu bliższych informacji. Pewne było jedynie, że jej ludność łączyła wspólnota kulturowa i ożywione kontakty z plemionami galijskimi.
Na rekonesans Cezar wyruszył z dwoma legionami i flotą osiemdziesięciu okrętów transportowych. Nocą 26 sierpnia 55 r. p.n.e. okręty podniosły kotwice, a po kilku godzinach zbliżyły się do brzegów Brytanii w okolicach dzisiejszego Dover.