Archiwum Polityki

Beata od kuchni

Korpulentna szatynka Beata Cielebąk zmieniła nazwisko na Sawicka, a potem także włosy na blond. I wyruszyła z jeleniogórskiego osiedla Zabobrze w świat wielkiej polityki. Jej historia miała odmienić kampanię wyborczą. I odmieniła.

Jedna z koleżanek Sawickiej, nauczycielka ze Zgorzelca, 1 października 2007 r. dostała paczkę z plakatami do rozlepienia na mieście. Akurat jechała samochodem, kiedy w radiu podali, że Beatę Sawicką zatrzymało CBA. Zmartwiła się, co teraz zrobić z tym majdanem.

Wydrukowane plakaty Sawickiej leżą w magazynach. Na drzewach, przystankach, słupach Jeleniej Góry wiszą łagodnie uśmiechnięte, szczere twarze 24 kandydatów PO do Sejmu w okręgu jeleniogórsko-legnickim. I dwóch do Senatu. Było ich troje, ale Sawicka wycofała się.

Miała startować pod hasłem walki z głodem wśród dzieci. – Chciała pokazać swoją społeczną twarz, wrażliwość na krzywdę – tłumaczy koleżanka byłej posłanki. – Sama wymyśliła sobie hasło i scenariusz kampanii. Dzisiaj to trochę śmiesznie wygląda, prawda?

W gruncie rzeczy nie wiadomo, czy Sawicka sama zrezygnowała ze startu w wyborach, czy tę decyzję wymusił na niej lider dolnośląskiej PO Grzegorz Schetyna. Odbyli rozmowę, Sawicka wyszła od niego czerwona na twarzy, zdenerwowana. I ogłosiła, że wycofuje się z polityki. Niektórzy pytają, dlaczego tak łatwo się poddała, mogła walczyć, na wyborczych spotkaniach przekonywać ludzi, że jest ofiarą, a nie sprawcą. – Jak to dlaczego?! – dziwi się pytaniu pani Jadwiga, handlowiec z Legnicy (właścicielka straganu). – Bo łapówka była w robocie.

Pani Jadwiga wyznaje ściszonym głosem, że w 2005 r. głosowała na Sawicką. W jej parafii wielu wyborców poszło za głosem księdza. – Jak to dlaczego!? – znów dziwi się pani Jadwiga. – Bo komuś wierzyć trzeba, nie?! Teraz wszyscy na nią jadą, bo niby złodziejka. A ja bym jej i tak zaufała. Ma baba swój honor. W romans popadła, ludzka rzecz. Ale grzechy wyznała jak na spowiedzi.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Kraj; s. 24
Reklama