Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Skrzydlate cegły

Największe na świecie targi książki we Frankfurcie znów pobiły wszelkie rekordy: 7448 wystawców, 391 652 tytuły, w tym 121 267 nowości. Człowiek bez własnej nitki Ariadny zagubi się w tym megastraganie, który z tradycyjną książką ma coraz mniej wspólnego.

W branży książkowej też zwycięża elektronika: kasety dawno już zostały wyparte przez płyty CD, które właśnie są wypierane przez iPod. Książek się bowiem nie czyta, książek się słucha... Ale o książkach się mówi, nie zawsze je czytając czy słuchając. Mówi się też o autorach. Jeden z kolegów opowiadał mi, że teraz we Frankfurcie ścierają się nostalgicy – wybrzydzający, że dawniej to była prawdziwa literatura i wielcy autorzy, a teraz same popłuczyny i masowa konfekcja – z euforykami, którzy się zachwycają wszystkim co nowe. Znają na pamięć listy bestsellerów. I tu we Frankfurcie muszą dotknąć każdej – nawet chwilowej – sławy. A jeśli niczego nie ma na podorędziu, to zawsze się wygrzebie nieznanego radzieckiego dysydenta z czasów stalinowskich. O ile nostalgik jest znudzony, o tyle euforyk świeci światłem odbitym, wszystkie jego sensacje właśnie zostały omówione w przygotowanych na Targi grubych dodatkach literackich do niemieckich gazet.

I wreszcie – administrator literatury, który bierze książki, jak leci. Pracowicie czyta te powieści, o których właśnie się mówi, i niczym Syzyf dwa razy do roku – wiosną w Lipsku i jesienią we Frankfurcie – widzi, jak jego cegły staczają się w przepaść. A niebawem dojdzie mu jeszcze jeden szczyt: planowane od przyszłego roku wielkie targi w Wiedniu, ponieważ książka, mimo zaniku czytelnictwa i wtórnego analfabetyzmu, jest na tyle atrakcyjnym towarem, że każda licząca się stolica musi mieć swoje targi.

Jedną z tajemnic sukcesu księgarstwa poznałem jadąc pociągiem Intercity

z Frankfurtu do Berlina z szybkością 230 km/godz. Poznałem ją chyba dzięki „Süddeutsche”. To my, ludzie starzy, jesteśmy ostoją czytelnictwa w Europie! To my ślepimy nad zadrukowanymi stronami.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Kultura; s. 67
Reklama