Nowy australijski rząd Kevina Rudda ma niebanalnego ministra ochrony środowiska. 54-letni Peter Garrett przez ćwierć wieku śpiewał w kapeli rockowej Midnight Oil. Był artystą zaangażowanym: kiedy to było na fali, protestował przeciwko broni atomowej, bronił praw Aborygenów, domagał się zamknięcia kopalni uranu w Jabiluka oraz systematycznie wyrażał gniew wobec wielkich korporacji, z Exxonem na czele. W 2002 r. rozwiązał swoją kapelę, dwa lata później trafił do parlamentu jako rzecznik kultury aborygeńskiej, a przy okazji działacz opozycyjnej wówczas Partii Pracy. Drogi z kolegami ekologami nieco się rozeszły, gdy Garrett, wraz z całą partią, wsparł kontrowersyjny projekt budowy wielkiej papierni w dolinie Tamar w Tasmanii. Tak zaznał uroków bycia politykiem. Ostatnio musiał się długo tłumaczyć, gdy kolega z zespołu opowiedział mediom, jak to razem z inną światową gwiazdą, Bono z U2, popalali trawkę. Z kolei w innej audycji na żywo wypalił, że nie wyobraża sobie, aby jego zwycięska Labour Party miała dotrzymać wszystkich obietnic wyborczych. Widać więc, że generalnie trochę jest zbyt szczery, ale się dotrze.