Profesor Emil Adler miał zwyczaj dzwonić do nas do domu o godzinie 7 rano i mówić głosem tak energicznym, jak gdyby dyskutował z Feuerbachem. Wstawał bardzo wcześnie. (Może dlatego, że był marksistą i spieszyło mu się do budowy socjalizmu?). A o której godzinie ranne wstają zorze? Mieszkańcy Kunowa (ziemia świętokrzyska) od dłuższego czasu nie mogli się wyspać, ponieważ kuranty miejscowego kościoła już od 6 rano budziły ich pieśnią „Kiedy ranne wstają zorze”. W końcu napisali anonim (któż by miał odwagę narazić się pod nazwiskiem proboszczowi?) do prokuratora, w którym poskarżyli się na kuranty. Jak podaje PAP, przybyli na miejsce policjanci (!) ustalili, że rzeczywiście jest głośno, a między godziną 6 i 7 mieszkańcy muszą wielokrotnie pieśni wysłuchiwać. Po rozmowach z ludźmi skierowali do sądu wniosek o ukaranie proboszcza za zakłócanie spokoju. Sąd w Ostrowcu sprawę zbyt głośnych kurantów umorzył, ale ksiądz zapowiedział, że wkrótce „Kiedy ranne wstają zorze” będą grane o godz. 7. Czyli i od Kościoła można coś wytargować – trzeba tylko chcieć.
Dobrą tę nowinę dedykuję błogosławionej (przeze mnie) Magdalenie Środzie, która dzielnie (nie śmiałbym napisać „mężnie”) walczy o rozdział Kościoła od państwa. Głowa do góry, Pani Profesor! W Kunowie ludność powiedziała „nie” wczesnej pobudce. Prokurator odważył się wysłać policję w porze ulubionej przez organy, czyli o godzinie 6.00. A policjanci nie odmówili wykonania polecenia, które mogło przecież być sprzeczne z ich sumieniem.
Elektryczne śpiewanie, takież bicie w dzwony, nadawanie hejnałów i zawodzenie mudżahedinów powinno być zakazane. Taki mułła śpi sobie w bezpiecznej odległości od minaretu, zawodzi za niego CD, a wierni nie mogą się wyspać.