Archiwum Polityki

Wszyscy byli odwróceni

Sprawdziliśmy w Trójmieście, jak rodził się układ. Nie ten opisywany przez premiera, ale układ zależności między Januszem Kaczmarkiem, Konradem Kornatowskim, Jarosławem Marcem, Zbigniewem Ziobrą i... Rafałem R. Pomagali sobie – i totalnie nie ufali. Żyli w świecie hakowej i podsłuchowej paranoi.

Dwóch ministrów, komendant główny policji, szef CBŚ i jeden z największych polskich biznesmenów. A między nimi postać z cienia – Rafał R. (dalej Rafał), prywatny detektyw z Trójmiasta, właściciel firmy zajmującej się „systemem bezpiecznego biznesu”. To u niego założono podsłuch, który okazał się ogniskiem epidemii. Z Rafałem przez telefon kontaktowali się adwokaci, politycy i dziennikarze, on też do nich telefonował i „zarażał” kolejne ogniwa.

Według Janusza Kaczmarka, jesienią 2006 r. do resortu sprawiedliwości dotarła wieść, że ktoś wynajął firmę PR, która miała szukać materiałów dyskredytujących Zbigniewa Ziobrę. Minister w to uwierzył, był zaniepokojony (potem publicznie opowiadał, że ktoś szykował na niego zamach). Ale sam Kaczmarek też obsesyjnie obawiał się, że ktoś szuka na niego haków. Minister i jego prawa ręka wzajemnie podsycali w sobie lęki.

Kaczmarek, jak dowiadujemy się od jednego z prokuratorów, często serwował Ziobrze informacje o wiszących nad głową ministra niebezpieczeństwach. Ziobro nie był mu dłużny, też informował o swoich ustaleniach, a usłużni funkcjonariusze służb specjalnych karmili obu panów dostępem do wiedzy operacyjnej i podsłuchów. Prawdopodobnie tą drogą dotarła do nich informacja, że detektyw Rafał ma jakieś kwity, których ujawnienie może zaszkodzić ministrowi.

Faktem jest, że coś na rzeczy było. Rafał spotkał się wtedy z dziennikarzem „Polityki” i spytał, czy byłby zainteresowany, gdyby ktoś przekazał mu materiały natury obyczajowej, kompromitujące ministra sprawiedliwości. Dziennikarz (Piotr Pytlakowski) odmówił. Później Rafał tłumaczył, że takich materiałów nie miał, sondował jedynie, czy na tego rodzaju towar byłby zbyt.

O spotkania z ministrem sprawiedliwości dobijał się w ubiegłym roku Jerzy Godlewski, prywatny detektyw z Zielonej Góry.

Polityka 38.2007 (2621) z dnia 22.09.2007; Kraj; s. 20
Reklama