Archiwum Polityki

Europa, głupcze!

Uroczyście podpisany w Lizbonie traktat reformujący nadaje Unii Europejskiej osobowość prawną (ciekawe, dopiero 50 lat po Traktacie Rzymskim!), rotacyjnego prezydenta, wspólnego przedstawiciela do spraw zagranicznych, upraszcza trochę mechanizm decyzyjny. Ale traktat reformujący nie stworzy ściślejszej Unii, tak jak szyny nie tworzą jeszcze kolei: po szynach mogą jeździć nowoczesne i punktualne pociągi, ale mogą również jeździć drezyny lub nic. Czy ktoś w Europie zabiega o dalszy rozwój Unii?

Spójrzmy na polskie podwórko. Młoda Polska i Polska przedsiębiorcza – miejska, rolnicza, studencka, na dorobku, ruchliwa – potrzebuje Europy dla kariery, wykształcenia, zamożności, eksportu, rozwoju i horyzontów. Widać to zresztą w sondażach. A dominujący do niedawna odłam Polski politycznej widział w Europie świat nieprzyjazny, mroczny, groźny i zepsuty moralnie, w najlepszym razie nie wspólnotę, a tylko grę egoizmów narodowych. Nawet Platforma Obywatelska szuka dopiero języka mówienia o Unii, bo jeszcze nie przetrawiła weta, mechanizmu odraczania, hamowania, blokowania, jakichś pierwiastków oraz Nicei albo śmierci. Ale jaki język i program znajdzie? Czy powie wyraźnie: tak, chcemy ściślejszej Unii, chcemy wspólnej polityki energetycznej, chcemy Europy politycznej, chcemy wspólnej armii, chcemy, żeby nasza Unia, której poszczególni członkowie – ale tylko razem – są liczebniejsi i bogatsi od Ameryki, grali w jednej drużynie! Czasem słyszymy: to mrzonki, przecież w Unii każdy przede wszystkim dba o swój interes narodowy, nie o wspólnotę. A my, Polska, tak niedawno dopiero odzyskaliśmy wolność, nacieszmy się wpierw naszą suwerennością, naszą odrębnością! Pewnie. Ale pamiętajmy, że właśnie przez wzgląd na egoistyczny interes narodowy – bardziej Polsce, niż innym większym i dużo zamożniejszym od niej krajom, potrzeba silnej Europy!

Polityka 51.2007 (2634) z dnia 22.12.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama