Wawrzyniec Smoczyński: – Zapaść demokracji, konfrontacyjny kurs wobec Zachodu... Czy w stosunkach z Rosją szykuje się powrót do zimnej wojny?
Mark Leonard: – W Rosji są ludzie, którzy stawiają taką tezę. Siergiej Karaganow pisze na przykład o nowej erze konfrontacji między Rosją a Zachodem. Ale dzisiejsza sytuacja jest bardzo różna od zimnej wojny. Po pierwsze dlatego, że Rosja i Europa są dziś od siebie dużo bardziej uzależnione. Po drugie, Europejczycy zrobią wszystko, by nie dopuścić do powtórki z zimnej wojny. Ale mimo to stosunki będą bardzo skomplikowane.
Bo Rosja będzie zakręcać kurek?
Rosja stanowi dla Unii znacznie szersze wyzwanie, niż się powszechnie sądzi. Tu nie chodzi tylko o embargo, groźbę zakręcenia kurka czy trudności z uzgodnieniem stanowiska Rosji w ONZ w sprawie Kosowa albo Iranu. Rosja podważa elementy, na których zasadza się cały europejski projekt.
W jaki sposób?
Można powiedzieć, że Rosja rzuca nam trzy wyzwania. Pierwsze, to wyzwanie rzucone jedności – Rosjanie dzielą Unię, a na różnicach między państwami wygrywają swoje interesy. Drugie, to wyzwanie rzucone polityce sąsiedztwa. W latach 90. byliśmy świadkami płynnego przenikania europejskich wartości na Wschód, którego zwieńczeniem była w pewnym sensie pomarańczowa rewolucja. Trzecie, to wyzwanie rzucone praworządności. Działanie Unii opiera się na rządach prawa, 95 tys. stron acquis communautaire, czyli dorobku prawnego wspólnot unijnych. Tymczasem w Rosji dochodzi dziś do głosu przekonanie, że prawo to emanacja siły. Narzędzie władzy, a nie coś, co ją ogranicza.
I kto jest dziś silniejszy, Rosja czy Unia?
Paradoks polega na tym, że według wszystkich tradycyjnych miar wpływu Unia jest bez porównania silniejsza niż Rosja.