Archiwum Polityki

Trzeba: przebacz!

Wybaczając innym oczyszczamy nie tylko duszę, ale i poprawiamy swoje zdrowie. Psychologia pozytywna coraz częściej zajmuje się badaniem skutków terapii pojednawczej.

Szóstego października 2006 r. Charles Carl Roberts, 32-letni kierowca ciężarówki, wszedł do szkoły w miasteczku Nickel Mines, w której uczyły się dzieci miejscowych Amiszów, i grożąc bronią nakazał wszystkim chłopcom oraz nauczycielowi wyjść z budynku, po czym zabarykadował się w nim z 12 dziewczynkami w wieku 7–13 lat. Kiedy zjawiła się policja, pięć z nich śmiertelnie postrzelił, a pięć innych zranił i popełnił samobójstwo. To tragiczne wydarzenie byłoby tylko jednym z kilku podobnych morderstw w Ameryce, gdyby nie jego niezwykły finał. Otóż dotknięta tą zbrodnią społeczność, której członkowie należą do powstałej w XVII w. w Szwajcarii religijnej sekty wywodzącej się z anabaptystów, wybaczyła Robertsowi, zanim jeszcze znalazł się w grobie. Jak powiedział ojciec jednej z zamordowanych dziewczynek – przebaczenie oznacza, że rezygnujemy z prawa do odwetu.

Dla wielu z nas ta rezygnacja może wydać się psychologicznie niewiarygodna.

Jednak Donald Kraybill, profesor religii i socjologii w Elizabethtown College w Pensylwanii, współautor książki „Amish Grace: How Forgiveness Transcended Tragedy” (Łaska Amiszów – jak wybaczenie wzniosło się ponad tragedię), jest absolutnie przekonany o szczerości ich przebaczenia. Głęboka religijność tej społeczności nie jest pozą, lecz autentyczną cechą ich zbiorowej osobowości. Amisze – jako wierni wyznania protestanckiego – nie uznają zwierzchności papieża. Mogliby jednak z ręką na sercu powtórzyć za Janem Pawłem II: „Powinniśmy zawsze przebaczać, pamiętając o tym, że sami potrzebujemy przebaczenia”.

Gdy wpisałem do internetowej wyszukiwarki słowa „zemsta” i „wybaczanie”, w pierwszym przypadku liczba trafień wyniosła 2060 tys., w drugim 206 tys.

Polityka 13.2008 (2647) z dnia 29.03.2008; Nauka; s. 84
Reklama