Archiwum Polityki

Bogatemu wiatr w oczy

Prezydent Warszawy Paweł Piskorski proponuje rządowi i parlamentowi zawarcie Kontraktu dla Warszawy. Miasto chce ponieść koszty zbudowania dwóch mostów, ale prosi budżet o finansową pomoc w budowie obwodnicy i metra. To miałaby być szansa dla stolicy na przeżycie. W przeciwnym wypadku paraliż będzie całkowity.

Wydawać by się mogło, że prezydent Piskorski ma mocne argumenty. Warszawa do budżetu centralnego odprowadza w formie różnych podatków 14 mld zł rocznie. Otrzymuje z powrotem 1 mld 773 mln z tytułu dotacji i udziału samorządu w podatkach. Tymczasem tylko budowa dwóch niezbędnych mostów, Siekierkowskiego i Świętokrzyskiego, kosztować będzie samorząd 1,2 mld zł. Bez dodatkowych pieniędzy metro utknie na stacji Ratuszowa, obwodnica nie powstanie, nie poprawi się komunikacja, będą kłopoty z innymi urządzeniami ogólnomiejskimi.

Zarząd Warszawy proponuje następujące rozwiązanie: parlament przyjmuje ustawę gwarantującą stałe zasilanie budowy metra przez 5 lat w wysokości 385 mln zł rocznie, co pozwoli na doprowadzenie linii do Młocin w roku 2006 (bez specjalnych dotacji do Młocin dojeżdżać się będzie po roku 2020); na budowę obwodnic rząd miałby wydawać przez najbliższe 8 lat po 826 mln zł. Władze stolicy przekonują: nie trzeba nam pieniędzy od innych, chcemy jedynie, by stolica, miasto o największych potrzebach, mogła zostawiać sobie nieco więcej dochodów podatkowych. Na przykład za 1 proc. tego, co obecnie wędruje do budżetu centralnego, czyli za 140 mln zł można zbudować Trasę Armii Krajowej od ul. Powązkowskiej do al. Prymasa Tysiąclecia, pokryć 30 proc. kosztów budowy oczyszczalni ścieków "Południe", wprowadzić nowy system biletowy w komunikacji miejskiej.

Prezydent Warszawy zdaje się mieć mocne argumenty także dlatego, że w ciągu pierwszych miesięcy swego urzędowania pokazał, że nie boi się podejmowania decyzji, nawet wywołujących zdenerwowanie mieszkańców (ustalenie wreszcie stref płatnego parkowania) oraz jeszcze większe zdenerwowanie związkowców (projekt zmiany ustawy o zgromadzeniach, tak aby manifestacje nie mogły swobodnie blokować stołecznych ulic).

Polityka 33.1999 (2206) z dnia 14.08.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama