Archiwum Polityki

Co gryzie siły powietrzne

W cieniu wielkich operacji wojskowych rozgrywają się operacje małe, a nawet bardzo małe. Niedawno prasa doniosła o ataku myszy na polskie myśliwce F-16, stacjonujące w podpoznańskich Krzesinach. Oddział tych gryzoni miał poprzegryzać kable, przez co aż dziesięć maszyn, stanowiących najgroźniejszą broń polskiego lotnictwa, nie może na razie wzbić się w powietrze.

Nie wiadomo, dla kogo myszy pracowały, oraz częścią jakiego większego planu było uziemienie przez nie naszych F-16. W kręgach woskowych panuje przekonanie, że mogło chodzić o przypadkowy atak myszy rosyjskich. Nie byłoby w tym nic dziwnego – ostatnio jeden z rosyjskich generałów lojalnie uprzedził, że jego kraj może niechcący wystrzelić na nasz kraj nawet rakietę z ładunkiem jądrowym. Cóż, trudno sobie wyobrazić, aby państwo, które nie potrafi zapanować nad własnymi rakietami jądrowymi, było w stanie kontrolować agresywne poczynania swoich myszy.

Oficjalnie polskie MON traktuje incydent jako niebyły i twierdzi, że ani myszy rosyjskie, ani myszy żadnego innego państwa niczego w naszych F-16 nie poprzegryzały, maszyny te zaś aktualnie nie latają, gdyż w ten sposób realizują przyjęte założenia taktyczne. Ale nieoficjalnie niektórzy oficerowie przyznają reporterowi „Dziennika”, że problem z myszami jest znany w naszym lotnictwie od dawna. Najgorzej jest na początku zimy, gdy całymi stadami schodzą z pól i kryją się w hangarach, gdzie wykonują swoją mysią robotę.

Zdaniem wojskowych analityków, warto, aby strona polska podczas negocjacji na temat rozmieszczenia u nas elementów tarczy rakietowej w ramach rekompensaty zażądała od Amerykanów nie tylko kompletu rakiet średniego zasięgu, ale i czegoś na myszy.

Polityka 1.2008 (2635) z dnia 05.01.2008; Fusy plusy i minusy; s. 87
Reklama