Archiwum Polityki

100 lat

Rok 2008. Gdyby ojciec dożył, a zabrakło mu niespełna dwóch i pół roku, liczyłby sobie 18 stycznia sto lat. Z kolei mój ojciec duchowy, czy może raczej intelektualny, Claude Levi-Strauss, obchodził będzie, mam nadzieję, setne urodziny 28 listopada. Ojciec mówił po niemiecku z pruskim, junkierskim akcentem, gdyż w jego dworku w Szacunach stacjonowali przez cały niemal okres pierwszej wojny światowej pruscy oficerowie, którzy po oddaleniu się frontu nudzili się wściekle i zabijali czas bawiąc się z chłopakiem, który pewnie przypominał im ich własne, odległe dzieci. Zanim jednak nastąpiła ta mała stabilizacja, miał jeszcze tata okazję oglądać, jak nieproszeni goście walczą na szable z podjazdem kozackim.

Levi-Strauss wspomina, jak w sierpniu 1914 r. konne podwody zwoziły do jego rodzinnej Brukseli rannych obrońców Ličge. Do leżących na zewnątrz szpitali, w których brakowało miejsc, co pewien czas przychodził herold i wykrzykiwał komunikaty z frontu. Rozgłośnia radiowa w Laeken nadawała jeszcze wtedy tylko raz w tygodniu, a znaczna część żołnierzy była niepiśmienna. O jakież wieki wydaje się to odległe...

Obaj maturę zdawali i kończyli studia w latach międzywojennych. Ojciec, prawnik, w 1934 r. zadebiutował jako publicysta polityczny. Levi-Strauss, nauczyciel filozofii i etnograf-amator, wyruszył w 1934 r. po raz pierwszy w teren. „Dzwonił Celestyn Bougle (...) i zapytał mnie bez wstępów: »Czy pan wciąż jeszcze chce siedzieć w etnografii? – Oczywiście! – A zatem niech pan postawi swoją kandydaturę na wykładowcę socjologii w Săo Paulo. Przedmieścia są pełne Indian, poświęci im pan weekendy. Ale trzeba, aby dał pan odpowiedź Georgesowi Dumas dziś przed południem«.

Polityka 1.2008 (2635) z dnia 05.01.2008; Stomma; s. 89
Reklama