Na zaplanowanym na 8 grudnia kongresie PiS rozstrzygną się losy trzech zbuntowanych wiceprzewodniczących, natomiast sam prezes Jarosław Kaczyński może być spokojny o wynik głosowania nad wotum zaufania. Powyborcze rozliczenia obejmą też dalsze partyjne szeregi. Na baczności muszą się mieć przede wszystkim liderzy struktur okręgowych partii, którym nie udał się własny start do Sejmu: Leszek Dobrzyński (Szczecin), Jędrzej Jędrych (Gliwice), Jan Filip Libicki (Poznań), Mieczysław Walkiewicz (Opole) i Maciej Więckowski (Warszawa). Najwięcej zastrzeżeń władze PiS mają do Libickiego, nie tylko dlatego, że sam nie zdobył mandatu, ale osłabił listę wyborczą, wypychając z niej Tomasza Górskiego, który gościnnie w okręgu pilskim zdobył ponad 17 tys. głosów. – Libicki wziął na listę słabych kandydatów, niektórzy zdobyli po kilkadziesiąt głosów. Grał tylko na swój wynik, ale się przeliczył – mówi jeden z działaczy PiS.
Sam Libicki oddał się do dyspozycji prezesa, ale Kaczyński na razie go nie zdymisjonował. Libicki porażkę listy tłumaczy lepszym klimatem w Poznaniu dla PO niż PiS oraz nie tak dobrym, jak się spodziewano, wynikiem startującej z jedynki Zyty Gilowskiej. – Niezależnie od okoliczności i tak jestem jednoosobowo odpowiedzialny za wynik – przyznaje. Polityczne kłopoty ma też ojciec byłego posła, eurodeputowany Marcin Libicki, przy którego nazwisku w katalogu IPN widnieje adnotacja, że był wykorzystywany operacyjnie, a to komplikuje jego obecność w PiS.
W piersi bije się też szef szczecińskich struktur: – Na razie nie wyczuwam nastroju buntu, ale słaby wynik to wyłącznie moja wina – mówi Dobrzyński. – Zdobyłem dwa tysiące głosów więcej niż w poprzednich wyborach, arytmetyka jest jednak nieubłagana – mówi z kolei Mieczysław Walkiewicz.