Archiwum Polityki

Jedyny niezrzeszony

Maciej Płażyński jest jednym z dwóch niezrzeszonych posłów w nowej kadencji Sejmu, obok reprezentanta mniejszości niemieckiej. Przez ostatnie dwa lata był niezależnym senatorem. Przed ostatnimi wyborami dostał dwie oferty – startu z list PO i PiS. Wybrał Jarosława Kaczyńskiego, bo liczył, że wygrana byłego już dziś premiera pomoże stworzyć koalicję z PO. Na Pomorzu zdobył ponad 58 tys. głosów i chce pozostać niezależny.

Wstąpi pan do klubu PiS?

Kiedy negocjowałem z Jarosławem Kaczyńskiem mój start z list PiS, jednym z moich warunków było to, że nie zostanę członkiem klubu parlamentarnego tej partii. Do dziś nie zmieniłem zdania w tej sprawie.

Czy PiS może mieć w tej sprawie jakieś nadzieje na przyszłość?

Ta partia ma swoje wewnętrzne kłopoty. Toczą się tam teraz bardzo gorące dyskusje i ja nie chcę w nich uczestniczyć, bo to wymagałoby stawania po jednej ze stron tego trudnego sporu, o którym nie chcę się wypowiadać. Bez sensu byłoby wstępować do klubu i po trzech miesiącach prawdopodobnych kłótni odchodzić. Na razie obserwuję sytuację i zdecydowanie wolę pozycję niezależnego posła.

Na sali sejmowej głosuje pan razem z posłami PiS?

To bardzo zdyscyplinowany klub. Ja mam tę swobodę, że mogę głosować wedle własnych przekonań i rzeczywiście czasem podnoszę rękę razem z posłami Prawa i Sprawiedliwości. Ale są sprawy, w których już głosowaliśmy inaczej.

Polityka 49.2007 (2632) z dnia 08.12.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama