Marta Karolczuk (lat 19) usiadła na parapecie okna swojego domu w miasteczku Zabłudów (powiat białostocki) i poczuła, że może zmienić świat. Był 10 grudnia 2006 r., wczesny świt, zimno, na polach wokół miasteczka leżał śnieg. Wcześniej przez całą dobę Marta pisała listy do rządów państw, które represjonują swoich obywateli lub bezprawnie przetrzymują ich w więzieniach. Marta napisała ich kilkadziesiąt. Łącznie, w liczącym 2450 mieszkańców Zabłudowie, w ramach Maratonu Pisania Listów Amnesty International, napisano 2050 listów. Zabłudów poczuł, tak jak Marta, że może zmieniać świat.
Przypadek 1
2 kwietnia 2003 r. Artur Ahmathanow (lat 22), student Grodzieńskiego Instytutu Naftowego, został zatrzymany w pobliżu domu. Ahmathanow był wolontariuszem w organizacji praw człowieka Towarzystwo Przyjaźni Rosyjsko-Czeczeńskiej. Naoczni świadkowie relacjonowali matce Artura Bilat Ahmathanowej, że zamaskowani mężczyźni w mundurach zatrzymali jej syna wraz z innym niezidentyfikowanym mężczyzną, który został przez nich postrzelony. Widziano, jak wpychali Ahamthanowa z workiem na głowie do transportera opancerzonego. 23 sierpnia 2007 r. śledztwo w sprawie jego zaginięcia zostało zawieszone. Listy w intencji Ahmathanowa pisz na adres prezydenta Federacji Rosyjskiej oraz ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce.
Marta mówi: dość
Wynik członków szkolnej grupy Amnesty International w Zabłudowie był trzeci w kraju. I zaskoczył wszystkich, w tym ich samych. Dziwiła się Lucyna Rojecka, opiekunka grupy (zasnęła z czołem na stole i długopisem w ręku dopiero około czwartej nad ranem), bo maraton zorganizowała tu z dzieciakami pierwszy raz. Liczyła, że napiszą może 500 listów, to by było naprawdę wspaniale. Ale oni chcieliby zmienić świat. Więc pisali wszyscy.