Archiwum Polityki

Kontener pamięci

To już pół roku od niedzielnego poranka 22 lipca 2007 r., kiedy autokar z polskimi pielgrzymami stoczył się w przepaść we francuskich Alpach. Zginęło 26 osób. Świat o takich dramatach

Krystyna Paprzycka od kilku lat jest na emeryturze. Każdą wolną chwilę poświęca rodzinie: kiedy córka Ewa Banak pojechała na pielgrzymkę, ona opiekowała się najmłodszą wnuczką Natalią.

W kontenerze, do którego Francuzi spakowali znalezione przedmioty i przysłali do Polski, Paprzycka znalazła sporo rzeczy córki: turystyczne żelazko (charakterystyczne, bo ze złamaną rączką), paszport, pierścionek i japoński ręczny zegarek, który dwa lata temu z mężem podarowała córce na 40 urodziny. – Kiedy znalazłam ten zegarek, ostatecznie dotarło do mnie, że Ewy już nie ma.

Pomilczymy razem

Ewa osierociła troje dzieci: najstarszy Łukasz jest na III roku politechniki w Szczecinie, Bartosz rozpoczął naukę w gimnazjum, 5-letnia Natalka chodzi do przedszkola.

Paprzycka z foliowej reklamówki wyjmuje małe zdjęcie: ona i Natalia wędrują aleją w świnoujskim parku. – Sfotografowała nas kuzynka dwa dni przed tą katastrofą. Takie samo zdjęcie włożyłam Ewie do trumny.

Ma do siebie żal, mówi, że to ona wymyśliła córce te wyjazdy. Wszystko wyszło przez przypadek. W majowe popołudnie 2007 r. Paprzycka wracała z sądu. Wstąpiła do kościoła Gwiazdy Morza w centrum Świnoujścia. Pomodliła się, przy wyjściu rzuciła okiem na duży plakat z zaproszeniem na pielgrzymkę do Włoch, piękna trasa: Wenecja, Werona, San Remo, Asyż, Rzym, Capri. – Ewa, niech chłopcy pojadą, przekonywałam córkę. Za Łukasza zapłacimy. A Bartosz sam odłoży pieniądze, on umie oszczędzać.

Dwa tygodnie przed wyjazdem Łukasz rozmyślił się: nie pogodzi pielgrzymki z egzaminami. Z Bartoszem pojechała więc mama. Nie chciała jechać. Mówiła, że nie ma pieniędzy: planowali w lecie ocieplanie bloku. Zadzwonił jednak sam organizator pielgrzymki, ksiądz Redes, wtedy wikary w kościele Gwiazdy Morza.

Polityka 3.2008 (2637) z dnia 19.01.2008; Ludzie; s. 86
Reklama