Jest całkowicie sparaliżowany. Marcin Kaczyński napisał książkę o tym, jak wygląda życie tetraplegika, którym został po wypadku samochodowym.
Sebastian M., domniemany sprawca śmierci trzyosobowej rodziny na autostradzie A1, wciąż jest w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale wyszedł już za kaucją z aresztu. Szybko do Polski nie wróci. To skutek błędów popełnionych przez policję i prokuraturę tuż po wypadku.
Trzyosobowa rodzina spłonęła w wypadku, domniemany sprawca był w pobliżu, ale policja i prokuratura zachowywały się tak, jakby tego nie dostrzegały.
Sobota 15 lipca była najgorętszym dniem w roku, również na drogach. Opowieść o tym, jak zginęło 12 osób, to opowieść o tym, jak Polacy jeżdżą i dlaczego tak często giną.
Śmierć czteroletniego Piotrusia w wypadku samochodowym wystawiła na próbę sąsiedztwo Romów i nie-Romów. Wkrótce rusza proces sprawcy, okolica wciąż jest niespokojna.
„Policjanci i strażacy, którzy przyjechali na miejsce, twierdzą, że to cud, że przeżyliśmy. My, czyli ja, moja żona i czteroletni synek” – napisał w sieci pan Sergiusz, któremu kierowca złośliwie zajechał drogę i wcisnął hamulec.
Do wypadku na autostradzie w kierunku Zagrzebia doszło w sobotę 6 sierpnia nad ranem. 13 osób zginęło, w tym obu kierowców. Wszystkie ofiary to polscy obywatele, pielgrzymi zmierzający do Medjugorie.
Nowe stawki mandatów zrujnują niejedną kieszeń. Ale w szczytnym celu. Na polskich drogach ginie cztery razy więcej osób niż w wyniku zabójstw.
Przypadek? Tragiczne zrządzenie losu? A może nagły, niespodziewany zamysł? Oczekiwanie na prawdę wymaga cierpliwości i milczenia.
Co 11. śmiertelna ofiara wypadku drogowego w Polsce ginie przez pijanego kierowcę. Rząd zaostrza przepisy po tragedii na Podkarpaciu, w której zginęło małżeństwo, osierocając trójkę synów. Czy to wystarczy?