„Policjanci i strażacy, którzy przyjechali na miejsce, twierdzą, że to cud, że przeżyliśmy. My, czyli ja, moja żona i czteroletni synek” – napisał w sieci pan Sergiusz, któremu kierowca złośliwie zajechał drogę i wcisnął hamulec.
Do wypadku na autostradzie w kierunku Zagrzebia doszło w sobotę 6 sierpnia nad ranem. 13 osób zginęło, w tym obu kierowców. Wszystkie ofiary to polscy obywatele, pielgrzymi zmierzający do Medjugorie.
Nowe stawki mandatów zrujnują niejedną kieszeń. Ale w szczytnym celu. Na polskich drogach ginie cztery razy więcej osób niż w wyniku zabójstw.
Co 11. śmiertelna ofiara wypadku drogowego w Polsce ginie przez pijanego kierowcę. Rząd zaostrza przepisy po tragedii na Podkarpaciu, w której zginęło małżeństwo, osierocając trójkę synów. Czy to wystarczy?
Dla prawa o ruchu drogowym to mały krok, ale wielki dla bezpieczeństwa pieszych: od 1 czerwca zyskują pierwszeństwo przed samochodami, zanim jeszcze wejdą na przejście. Może to przybliży nas do unijnej „wizji zero”, czyli ruchu drogowego bez śmiertelnych ofiar. I bez horrendalnych kosztów: dziś na skutek wypadków tracimy rocznie blisko 60 mld zł.
Posłowie PSL-Kukiz ′15 chcą, by sprawcy wypadków pod wpływem alkoholu płacili za leczenie swoje i ofiar. Koszt wypadku z jedną osobą śmiertelną to ok. 2 mln zł, a jeszcze wyższy jest w przypadku osoby ciężko rannej.
Tragiczny wypadek w Wielkiej Brytanii, spowodowany przez żonę amerykańskiego dyplomaty, jeszcze skomplikował niełatwe ostatnio stosunki między krajami. Zresztą z niemałym udziałem Donalda Trumpa.
Skala przyzwolenia na wsiadanie za kierownicę po alkoholu jest w Polsce ogromna.
Krótką rozmowę telefoniczną z premier Szydło przeprowadził prowadzący niedzielne główne wydanie „Wiadomości” TVP Michał Adamczyk.
Na nowych unijnych obwodnicach, a i na łatanych starych drogach, ginie się teraz seryjnie i grupowo. Tych śmierci tyle, że powszednieją, i jeśli ofiar jest mniej niż cztery, gazety już o tym nie piszą.