Archiwum Polityki

Trochę żal, trochę wstyd

Nicolas Sarkozy ma kłopoty. Nie minął rok rządów, a Francuzi mają go serdecznie dosyć, reformy są w lesie, a jego partia przegrała właśnie wybory samorządowe. A wszystko bez najmniejszego udziału opozycji.
JR/Polityka

W przyzwoitej paryskiej księgarni sarkozologia zajmuje już dwie półki. 7 tomów dzieł własnych, 5 biografii, 19 monografii i jeden komiks to rekord nawet jak na rozpolitykowaną Francję i próżność jej elit rządzących. Ale żadna z poważnych pozycji nie sprzedaje się tak dobrze jak pierwsza satyra na prezydenta. „Kronika panowania Mikołaja I” przedstawia Nicolasa Sarkozy’ego jako zadufanego króla, a miniony rok francuskiej polityki jako pasmo dworskich intryg i pałacowych zbytków.

Dzieło nie należy do poważnych (autor ma na koncie biografię François Mitterranda napisaną z pozycji prezydenckiego labradora), ale punktuje to, co Francuzom coraz bardziej rzuca się w oczy: egotyzm, impulsywność i bezczynność prezydenta. Nicolas Sarkozy podpadł wyborcom – w pół roku jego poparcie stopniało z 69 do 38 proc., a w niedzielę prezydencka UMP przegrała wybory samorządowe. Miesiąc miodowy z Carlą Bruni jeszcze trwa, ale ten z Francją właśnie się zakończył.

Popatrz, jaką mam ładną żonę

Jeszcze rok temu miał być drugim Napoleonem. Kandydat przełomu, bezkompromisowy orędownik koniecznych zmian, Sarkozy obiecywał Francji rupture – zerwanie z francuskim paraliżem reform, koniunkturalną polityką zagraniczną i zepsuciem elit. Zapewniał, że podniesie siłę nabywczą Francuzów, odbuduje zaufanie do państwa, przygotuje kraj do globalnej konkurencji i odnowi tradycyjne wartości. Wybrany wyraźną przewagą głosów dostał bardzo silny mandat, potwierdzony niewiele później większością bezwzględną prawicowej UMP w Zgromadzeniu Narodowym. Dostał i roztrwonił.

Nie da się zbawić kraju w 100 dni – mówił niedawno Donald Tusk. Prawda, ale Sarkozy miał więcej czasu, a przede wszystkim znacznie więcej władzy niż polski premier.

Polityka 12.2008 (2646) z dnia 22.03.2008; Świat; s. 59
Reklama