Sytuacja typowa: jesz obiad, pojawia się osa, złowieszczo bzyczy, siada na kotlecie, krąży wokół ust, kiedy pijesz kompot. Po chwili pojawia się druga osa, za nią następne. Zaczynasz walczyć. Jeśli nie jesteś uczulony na jad owadów, wbite żądło tylko pozostawi na skórze czerwony, swędzący bąbel i pozbawi przyjemności zjedzenia obiadu. Ale może być o wiele gorzej: duszności, ciężar w piersiach, zawroty głowy, utrata przytomności albo nawet zatrzymanie akcji serca. Badania wykazują (tzw. szacunek Mosbecha), że u jednego na milion Europejczyków ukąszenie przez szerszenia lub osę skończy się śmiercią.
Szerszenie i osy należą do wspólnej rodziny osowatych, rodzaju błonkówek. Na wiosnę królowa zakłada gniazdo i składa jaja. Larwy karmi owadami, a kiedy młode dorosną, rozbudują macierzyste gniazdo i teraz one zaczną zdobywać pożywienie dla królowej. Odchowawszy pierwsze zastępy robotnic królowa zajmie się już tylko składaniem jaj. Stopniowo wokół plastra z królową powstanie wielowarstwowa bania ulepiona z przeżutych drobin drewna zmieszanych ze śliną. Jeśli ktoś znajdzie takie gniazdo w pobliżu swojego domu, nie powinien sam zabierać się do jego usunięcia, lecz zlecić to odpowiednim służbom.
Najwięcej gniazd usuwa straż pożarna, najczęściej od czerwca do września. W zeszłym roku jednostki z województwa mazowieckiego były wzywane do gniazd drapieżnych owadów 1106 razy, a w tym roku, tylko do końca sierpnia, już ponad 1300 razy.
– Mamy tyle wezwań, że czasem przez cały dzień nie wracamy do bazy – mówi starszy sekcyjny Zygmunt Kalicki z XI jednostki PSP, która przy groźnych owadach zaczęła udzielać się jako pierwsza w Warszawie. Wśród tych strażaków są ludzie, którzy prywatnie prowadzą pasieki, więc mają doświadczenie. – Bywa, że wpisujemy zgłoszenia na listę oczekujących.