Niedawno, w wyniku szybkiej i sprawnej akcji, pochwycono na lotnisku w Balicach profesora Janusza Filipiaka, właściciela firmy Comarch i prezesa klubu piłkarskiego Cracovia. Już po kilku dniach sąd uznał, że zatrzymanie, zlecone przez krakowską prokuraturę, było zupełnie bezpodstawne.
Sprawa ta świadczy o tym, że prokuratury w naszym kraju wreszcie szybko i skutecznie zatrzymują różne osoby, ale, niestety, wciąż przeważnie nie te, które trzeba. Cóż, nie można mieć wszystkiego naraz. Wierzymy, że w myśl powiedzenia, iż praktyka czyni mistrza, już niedługo prokuratury zaczną zatrzymywać także ludzi właściwych. Nie oszukujmy się, nie będzie to łatwe, gdyż – jak wiadomo – takich ludzi zatrzymać o wiele trudniej, m.in. dlatego, że bez przerwy ukrywają się i uciekają, specjalnie myląc trop.
W sprawie Filipiaka pokrzepiająca jest natomiast postawa realizujących jego zatrzymanie policjantów. Wygląda na to, że funkcjonariusze ci nie byli pewni, dlaczego zatrzymują profesora, bo – jak ujawnia Filipiak w jednym z wywiadów – podczas zatrzymania szczerze zapytali go, czy domyśla się, dlaczego go zatrzymują?
Oni się najwidoczniej nie domyślali, ale trzeba przyznać, że to miłe, że chcieli się czegoś dowiedzieć. Prawdopodobnie jedynie krakowska prokuratura czegoś się domyślała, ale dziś wiemy, że były to domysły błędne.