Archiwum Polityki

Liga podwórkowa

Kiedy napisałem w Internecie, co myślę o emigracji podatkowej Wojciecha Cejrowskiego, pojawiło się ponad sto komentarzy w duchu „Szkoda internetowego atramentu na takiego pajaca” (Maro), a przede wszystkim „Czy Cejrowski zasługuje na uwagę aż tak poważnego komentatora? Panie Danielu!” (Stary Polak z PRL).

Tymczasem ja nie jestem poważnym komentatorem, dlatego zajmuję się niepoważnymi ludźmi. Mało który poważny człowiek opuszcza swoją ojczyznę z powodu podatków, zwłaszcza jeśli przedtem był naczelnym moralistą TVP. Cejrowski nie jest interesujący jako casus sam w sobie, ale jako prekursor nowego dziennikarstwa – szołmeństwa telewizyjnego. To był pierwszy taki łobuz na ekranie, za nim poszli inni, szczególnie na prawicy.

Upadek obyczajów w mediach, zwłaszcza elektronicznych, nie wziął się z niczego. Przypomnijmy, że Cejrowski był częścią prawicowego desantu na TVP pod wodzą Wiesława Walendziaka. Wchodził w skład batalionu pampersów. Byli pampersi uczeni, wytworni, którzy redagowali intelektualne publikacje, ale byli także kowboje. Dzisiaj wielu z nich, mimo ideowych początków, jest w biznesie, jeden wybiera nawet paszport wedle stopy podatkowej i ma tupet się tym chwalić. Prowadził w połowie lat 90. żenujący program „WC Kwadrans”, który już w tytule nawiązywał do sławojki. Ówczesna TVP była z tego programu dumna, bo liczyła się oglądalność i prawicowa poprawność polityczna („czerwony ryj Kwaśniewskiego” itp.). Chodziło o zburzenie bastionu czerwonych w radiu i w telewizji publicznej, które podobno nie nastąpiło do dzisiaj. Rządząca później prawica tak się zagalopowała w przejmowaniu telewizji, że nawet prezes Wildstein, mimo że zwalniał hurtowo, był dla niej zbyt umiarkowany i prezes Kaczyński musiał go wyrzucić.

Polityka 19.2008 (2653) z dnia 10.05.2008; Passent; s. 120
Reklama