Archiwum Polityki

Jak Gorbaczow zabił papieża

W 1971 r. zrobił Jean d’Ormesson znakomity intelektualny żarcik, pisząc „Chwałę cesarstwa” (tłumaczenie polskie – 1975). Jest to historia od prapoczątków po czasy nowożytne nieistniejącego państwa, skomponowana z wirtuozerią z wątków mitycznych i stereotypów historycznych wyjętych z dziejów wielu krajów Europy. Czytelnikowi wciąż coś się kojarzy, gdzieś dzwoni, ma wrażenie, że o czymś już słyszał, tak że w końcu gotów jest uwierzyć w autentyczność opowieści, tym bardziej że zaopatrzona jest w przypisy, tablice chronologiczne, kalendarium i bardzo śmieszne skądinąd, a demaskujące dowcip, wskazówki bibliograficzne. Któż jednak wczytuje się w wykaz źródeł? Większość studentów, którym książkę poleciłem, wzięła rzecz zupełnie na serio, a cesarstwo d’Ormessona sytuowało gdzieś na Bałkanach lub na Bliskim Wschodzie. Dopóki pozostajemy na poziomie gry intelektualnej, wszystko jest w porządku. Tyle że podobne cesarstwa wyrastają jak grzyby po deszczu, mając już, niestety, na celu nie zaproszenie do zabawy, ale wywołanie sensacji i ogłupienie publiczności.

Dan Brown w „Kodzie da Vinci” jeszcze przymruża oko. Większość czytelników rozumie, że to po prostu powieść kryminalna, oparta na pomieszaniu, przekręcaniu i swobodnym przeinaczaniu faktów historycznych na potrzeby naiwnej zresztą intrygi. Dan Brown większość elementów do swojego romansu zapożyczył jednak (teraz się o to procesują) z książki Michaela Baigenta, Richarda Leigha i Henry’ego Lincolna „Święty Graal, święta krew”. Ci zaś się nie patyczkują. Prezentują swoje fantazje jako udokumentowane ustalenia, sprytnie mieszają półprawdy z zupełną dowolnością, jedno i drugie przedstawiając jako produkty rzetelnego warsztatu naukowego.

Polityka 19.2008 (2653) z dnia 10.05.2008; Stomma; s. 122
Reklama