Archiwum Polityki

Ich wiek dwudziesty

Przeżyły stulecie, które właśnie staje się historią

Sny Marii Krzyk

Oczy – żywe, przenikliwe, inteligentne – patrzą z maleńkiej, pomarszczonej twarzy z ciekawością. – A co panowie sądzą o prezydencie Kwaśniewskim? – nieoczekiwanie odwraca role.

Wychowała się wśród dwanaściorga rodzeństwa: sześciu braci, sześciu sióstr. Rodzice zdecydowali: chłopcy niech się uczą, dziewczynom wystarczą książki w domu. Kiedyś krótko żałowała, że nie została lekarzem.

W jednym z pokoi, z solidnymi dębowymi krzesłami otaczającymi przedwojenny stół, wiszą dwa portrety. Matka, kobieta o subtelnej urodzie, w czarnej sukni z wysokim kołnierzykiem, spogląda z obrazu ze spokojem. Ojciec, przystojny, bujna czupryna, nieznacznie zwichrzona broda, ubrany w surdut, z modnie zawiązanym fioletowym krawatem. Rodzina żyła w dziwnej sferze pomiędzy. Nie szlachta i nie chłopi. Ojciec namiętnie polował. Dziadek, choć w domu się nie przelewało, pierwszy w okolicy kupił „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza. – Bogactwa nie było, ale było dobre serce.

Nie ciągnęła jej praca w gospodarstwie. Wolała poczytać Reymonta, Mickiewicza. Czyż ludzkie losy się nie powtarzają? Niedawno rozmawiała z jednym z bratanków, przyjezdnym z dalekiego świata: – Zdobyłeś, co chciałeś?

– Nigdy człowiek nie zdobędzie tego wszystkiego, co na świecie. Coraz więcej i więcej ma przed sobą – uważa Maria. Śni o dawnych czasach: o znajomych, rodzicach, rodzeństwie.

Cienie łańcuckiego balu

Ona w pastelowej sukience, uszytej specjalnie na ten bal, on – ubrany z wielkopańskim szykiem, jak na hrabiego Potockiego, łańcuckiego dziedzica przystało. Kłania się, prosi o taniec. Tańczą razem przez pół wieczoru. Potem ona znika. Inaczej niż w bajce, ich losy już nigdy więcej się nie splotą.

Polityka 53.2000 (2278) z dnia 30.12.2000; Społeczeństwo; s. 74
Reklama